poniedziałek, 1 września 2014

Wakacje

Wróciliśmy z wakacji, wypoczęci i zadowoleni :) Pogoda nie była może wymarzona, ale też nie najgorsza. Słonecznie było, tylko dosyć zimno. W użyciu były zarówno zimowe kurtki, jak i kąpielówki. 
Adaś nas bardzo pozytywnie zaskoczył, a co najważniejsze nad morzem mu się podobało! To wcale nie jest takie oczywiste, że wszystkim dzieciom wakacyjne wyjazdy się podobają, kiedy tylko nie pada deszcz, a rodzice nie każą im zwiedzać zabytków. Z dziećmi ze spektrum autyzmu bywa różnie. Zaczynając od początku...

Podróż
Podróżowanie z Adasie zawsze należało do trudnych. Podejrzewam, że chodzi o chorobę lokomocyjną, albo nadmiar migających za oknem bodźców. W każdym razie Adaś podczas dłuższej jazdy samochodem zaczyna przeraźliwie płakać i rzucać się w foteliku. Wiemy na pewno, że nie jest znudzony, tylko coś mu dolega, chociaż jak na razie nie jest nam jeszcze w stanie powiedzieć, co. Wiemy też, że to nie przejdzie samo. Musimy się zatrzymać w najbliższym możliwym miejscu. Nie zapomnę powrotu znad morza dwa lata temu. Planowaliśmy dojechać do domu około północy, a dojechaliśmy wykończeni o świcie, zwiedzając po drodze dość wątpliwej jakości przydrożne parkingi. 
Tym razem jakieś 30 km przed dotarciem do celu podróży uświadomiłam sobie pewną rzecz...Właśnie wtedy Adaś zaczął płakać i musieliśmy się zatrzymać, ale był to pierwszy nieplanowany postój w czasie 8-godzinnej jazdy! Zdałam sobie sprawę, że właśnie przejechaliśmy zupełnie spokojnie, bez niespodzianek, jakieś 500 kilometrów. Podróż powrotna była równie spokojna. 
Jedyne, co się nie zmieniło - niezależnie od pory, o której jedziemy, Adaś nie śpi. Tym razem w drodze powrotnej znad morza o 22.30 Adaś popijał herbatkę w McDonaldzie w towarzystwie młodzieży, która przyszła tam raczej dla rozrywki. Hm...

Plaża
Adaś wbiegł na plażę z uśmiechem od ucha do ucha. Dziecko, które prawie nigdy nie okazuje emocji, wyglądało na wyraźnie radosne! Nie zniechęcił go wiejący wiatr, ani piasek pod nogami. Kiedyś był z tym problem. Adaś chodził po plaży na paluszkach, piasek pod nogami sprawiał mu wyraźny dyskomfort. Tym razem nic takiego - tarzał się w piasku do woli. Dopiero, kiedy kropelka wody spadła mu na ubranie, reakcja była jak najbardziej standardowa. I tak już było za każdym razem.
Na plaży byliśmy codziennie, chociaż najczęściej było chłodno i wiał silny wiatr. Ulubioną zabawą Adasia stało się budowanie z piasku. Były zamki, dziedzińce, piaskowy żółw, port morski, a nawet...lądowisko dla latawca. Być może to właśnie te piaskowe budowle przyciągały inne dzieci...

Dzieci
Adaś miał kilku plażowych kolegów! Kiedy budowaliśmy coś z piasku, zdarzało się, że mniejsze lub większe dzieci przychodziły do nas się pobawić. Pierwsza reakcja Adasia była z reguły "na nie", ale potem było tylko lepiej. Jednego dnia Adaś szalał na plaży z 6-letnim Grzesiem. Statkami z patyków dopływali do zbudowanej z piasku olbrzymiej latarni morskiej. Innego dnia Adaś budował tunele z 6-letnim Gabrysiem i jego młodszym bratem. Bajka po prostu! Mama i tata w tym czasie rozmawiali sobie spokojnie z mamą chłopców. Z młodszymi dziećmi Adaś dogadywał się zdecydowanie gorzej, ale samo tolerowanie ich obecności to było naprawdę coś. Raz tylko, kiedy pewien maluszek wszedł do zbudowanej przez nas zatoczki w tym samym czasie, kiedy był w niej Adaś, Adaś po prostu zesztywniał. Nic nie powiedział, żadnej reakcji, ale ten wyraz twarzy i całego ciała Adasia pamiętam do teraz.

Plac zabaw
Adaś nie przepada za placami zabaw. Przechodziliśmy raz koło wielkiego, kolorowego placu zabaw. Takiego, że nawet na nas, dorosłych, zrobił wrażenie. Postanowiliśmy wyczekać Adasia. Zwróci uwagę na ten plac zabaw, czy nie? Adaś obejrzał się. Szliśmy dalej, jak gdyby nigdy nic. Będzie chciał pójść się pobawić czy nie? Chciał! Adaś zaczął rozmowę, jak zwykle, od drugiej strony, ale powiedział w końcu to zdanie! "Chcę pójść się pobawić!" Nie dosyć, że zakomunikował nam, czego chce, to jeszcze chciał iść na plac zabaw, na którym były dzieci.
Adaś jest może nieco mniej sprawy, bardziej ostrożny, ale od niedawna zaczyna próbować. Wiele wysiłku i odwagi kosztuje go, żeby wspiąć się tam, gdzie wpinają się inne dzieci, widzimy ten najwyższy poziom skupienia na jego twarzy, jak waży każdy krok i...dumni jesteśmy jak nie wiem co!
A co do tamtego placu zabaw to jeszcze na koniec...Adaś znalazł sobie kolegę :)
Coś mi się wydaje, że kiedyś, może już całkiem niedługo, przekroczymy pewien etap i stanie przed nami nowe zadanie. Jak do tej pory problemem było, żeby Adaś w ogóle chciał jakikolwiek kontakt z dziećmi nawiązywać. Kolejną barierą będzie, żeby umiał rozmawiać z rówieśnikami tak, żeby ten kontakt podtrzymać.

A na koniec parę zdjęć.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz