Od września Adaś ma pójść do przedszkola. Tymczasem mamy koniec czerwca a konkretów ciągle brak. Jesteśmy na etapie wybierania odpowiedniej placówki.
Jeszcze w grudniu pani psychiatra była zdania, że Adaś się do przedszkola nie nadaje, a już na pewno nie do zwykłego. W styczniu nagle zmieniła zdanie. Uznała, że Adaś może iść do zwykłego do przedszkola i to od zaraz. O majowej wizycie nic nie pisałam, bo też nic nowego ona nie wniosła. Znów usłyszeliśmy, że to my jesteśmy winni problemów dziecka. Jesteśmy nadopiekuńczy i najlepiej Adasiowi zrobi jeśli trochę wyluzujemy i poślemy go do dzieci.
Nie przeżyłam tego tak bardzo, jak w styczniu. Może dlatego, że nie spodziewałam się usłyszeć nic innego. Ten maj był pełen stresu i niepewności o zdrowie Adasia - bo zmęczony, senny, blady. Zdarzało się, że prawie zemdlał, po czym równie nagle wracał do siebie i sprawiał wrażenie, jak gdyby nic się nie stało. Więc inne sprawy zeszły na dalszy plan. Wreszcie - w maju byliśmy u pani doktor we trójkę, z tatą Adasia. Muszę przyznać, że obecność męża była dużym wsparciem.
W każdym razie początkowo do pomysłu, żeby posłać Adasia do zwykłego przedszkola, podeszłam sceptycznie. Z czasem uwierzyłam, że to może się udać. Może faktycznie przesadzamy? Przecież każdy rodzic, nawet zupełnie zdrowego, towarzyskiego dziecka, trochę się obawia przedszkolnego debiutu swojego maluszka. Wydawało mi się, że Adaś rzeczywiście może dać radę w zwykłym przedszkolu. Chyba bardzo chciałam, żeby tak było. Pojawiła się nadzieja na tą wyczekiwaną "normalność". Adaś pójdzie do zwykłego przedszkola, jak wszystkie inne dzieci. Ja wrócę do pracy.
Rozmowa z panią psycholog, do której Adaś chodzi od września, pozbawiła mnie złudzeń. Powiedziała wprost, że przedszkole - jak najbardziej (zresztą o tym już kiedyś rozmawiałyśmy), ale nie widzi Adasia w przedszkolu masowym. Nie poradzi sobie. Być może Adaś zaskoczy wszystkich, ale...nie należy się tego spodziewać. Kubeł zimnej wody na głowę, a jednak cieszę się. Jestem wdzięczna, że mogłam szczerze porozmawiać, że jest osoba, której mogę zaufać w tej kwestii. Wiem, że pani Kamila zna Adasia na tyle, by rzetelnie ocenić jego możliwości. Dostałam wskazówki, na co zwrócić uwagę przy wyborze przedszkola.
Zaczynamy starać się o orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego. Jakaś kolejna psychiczna bariera pęka. Bo dotąd myślałam, że mam prawie zdrowe dziecko. Że poradzimy sobie bez "papierków". Nie poradzimy.
Jeszcze w grudniu pani psychiatra była zdania, że Adaś się do przedszkola nie nadaje, a już na pewno nie do zwykłego. W styczniu nagle zmieniła zdanie. Uznała, że Adaś może iść do zwykłego do przedszkola i to od zaraz. O majowej wizycie nic nie pisałam, bo też nic nowego ona nie wniosła. Znów usłyszeliśmy, że to my jesteśmy winni problemów dziecka. Jesteśmy nadopiekuńczy i najlepiej Adasiowi zrobi jeśli trochę wyluzujemy i poślemy go do dzieci.
Nie przeżyłam tego tak bardzo, jak w styczniu. Może dlatego, że nie spodziewałam się usłyszeć nic innego. Ten maj był pełen stresu i niepewności o zdrowie Adasia - bo zmęczony, senny, blady. Zdarzało się, że prawie zemdlał, po czym równie nagle wracał do siebie i sprawiał wrażenie, jak gdyby nic się nie stało. Więc inne sprawy zeszły na dalszy plan. Wreszcie - w maju byliśmy u pani doktor we trójkę, z tatą Adasia. Muszę przyznać, że obecność męża była dużym wsparciem.
W każdym razie początkowo do pomysłu, żeby posłać Adasia do zwykłego przedszkola, podeszłam sceptycznie. Z czasem uwierzyłam, że to może się udać. Może faktycznie przesadzamy? Przecież każdy rodzic, nawet zupełnie zdrowego, towarzyskiego dziecka, trochę się obawia przedszkolnego debiutu swojego maluszka. Wydawało mi się, że Adaś rzeczywiście może dać radę w zwykłym przedszkolu. Chyba bardzo chciałam, żeby tak było. Pojawiła się nadzieja na tą wyczekiwaną "normalność". Adaś pójdzie do zwykłego przedszkola, jak wszystkie inne dzieci. Ja wrócę do pracy.
Rozmowa z panią psycholog, do której Adaś chodzi od września, pozbawiła mnie złudzeń. Powiedziała wprost, że przedszkole - jak najbardziej (zresztą o tym już kiedyś rozmawiałyśmy), ale nie widzi Adasia w przedszkolu masowym. Nie poradzi sobie. Być może Adaś zaskoczy wszystkich, ale...nie należy się tego spodziewać. Kubeł zimnej wody na głowę, a jednak cieszę się. Jestem wdzięczna, że mogłam szczerze porozmawiać, że jest osoba, której mogę zaufać w tej kwestii. Wiem, że pani Kamila zna Adasia na tyle, by rzetelnie ocenić jego możliwości. Dostałam wskazówki, na co zwrócić uwagę przy wyborze przedszkola.
Zaczynamy starać się o orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego. Jakaś kolejna psychiczna bariera pęka. Bo dotąd myślałam, że mam prawie zdrowe dziecko. Że poradzimy sobie bez "papierków". Nie poradzimy.