Powoli zbieram się po zeszłotygodniowej wizycie u psychiatry.
Układam sobie w głowie wszystkie sensy i bezsensy, co warto kontynuować, co zmienić. Niezbyt łatwo mi to idzie. Choć czuję, że wiele było pozytywów we wspólnej zabawie z Adasiem to jednak nie ma już we mnie tego zaangażowania. Tak jakby nagle opadł cały zapał, gdzieś się rozpłynęła wiara w sens tego, co robiliśmy. Nawet jeśli rozum mówi mi co innego, to jakoś nie potrafię...
Mało budujące to, co napiszę, ale chwilowo straciłam zaufanie do terapeutów pracujących z dziećmi, do psychologów i psychiatrów. Czuję, że mogą wiedzieć o nas więcej, niż my sami o sobie. Wierzę, że większość z nich wykorzystuje tę wiedzę dla dobra dziecka. A jednak nieswojo się z tym czuję. Prześwietlona, odsłonięta i bezbronna.
Pamiętam słowa psycholog z poradni dla dzieci autystycznych - przekonanie, że wrócimy po opinię o potrzebie kształcenia specjalnego. Że są tacy, którzy przychodzą po raz drugi dopiero po wielu latach, kiedy problemy w szkole są już bardzo widoczne. Przez te lata można było działać.
Więc może iść do innej psychiatry. Szczerze - na dziś nie mam siły.
Jeszcze gdyby o dobro dziecka chodziło...Tymczasem widzę, że efekty wizyty sprzed tygodnia pozytywne nie są. Przynajmniej na razie. Wiem, że Adaś jakoś odczuwa moje emocje. Wiem, że...żeby nie być zbyt blisko, może jestem za daleko?
Mało budujące to, co napiszę, ale chwilowo straciłam zaufanie do terapeutów pracujących z dziećmi, do psychologów i psychiatrów. Czuję, że mogą wiedzieć o nas więcej, niż my sami o sobie. Wierzę, że większość z nich wykorzystuje tę wiedzę dla dobra dziecka. A jednak nieswojo się z tym czuję. Prześwietlona, odsłonięta i bezbronna.
Pamiętam słowa psycholog z poradni dla dzieci autystycznych - przekonanie, że wrócimy po opinię o potrzebie kształcenia specjalnego. Że są tacy, którzy przychodzą po raz drugi dopiero po wielu latach, kiedy problemy w szkole są już bardzo widoczne. Przez te lata można było działać.
Więc może iść do innej psychiatry. Szczerze - na dziś nie mam siły.
Jeszcze gdyby o dobro dziecka chodziło...Tymczasem widzę, że efekty wizyty sprzed tygodnia pozytywne nie są. Przynajmniej na razie. Wiem, że Adaś jakoś odczuwa moje emocje. Wiem, że...żeby nie być zbyt blisko, może jestem za daleko?
Właściwie nic się nie zmieniło, a jednak jest jakoś inaczej.
Rzeczywiście - od Adasia stopniowo wymagamy coraz większej samodzielności. W sobotę godzinę zajęło ubranie spodni. Nie pomogły zachęty, jakim to Adaś jest dużym chłopcem ani instruktaż na pluszowym misiu. Wszystkie metody zawiodły. Wiem, że Adaś jest w stanie ubrać się sam, z niewielką pomocą z mojej czy taty strony. Wiem, choć nigdy tego nie widziałam na własne oczy. Sam zakłada najwyżej buty. Spodnie to już bardzo dużo. Czuję, że problem tkwi nie w braku umiejętności czy też w braku zachęty. Adaś się nie ubiera, bo ubieranie kojarzy mu się z wyjściem na dwór. Jak mam przekonać go, żeby się ubrał, skoro przeciąganie tego w nieskończoność jest dla niego jakby nagrodą - odroczeniem niechcianej chwili? W każdym razie się staramy. Trudne to jednak przy konieczności zdążenia na określoną godzinę na terapię, tym bardziej kiedy spóźnienie się na autobus oznacza koniec wyprawy (następny za godzinę).
Jeśli chodzi o zabawę to niestety Adasiowi tak się spodobało przesypywanie makaronu, że wolał tę czynność nawet od zabawy z babcią. Do tego od niedawna - może dwa, trzy tygodnie - Adaś kręci się w kółko przy muzyce. Nie zwróciłabym na to uwagi, gdyby nie nagranie. Adaś śpiewał coś, chciałam nagrać. Nagrało się kręcenie w kółko. Takie nieobecne :( Powtarzane po kilka razy dziennie.
Dzisiejsze zajęcia z panią psycholog też mnie jakoś pozytywnie nie nastawiły. Tym razem Adaś nie poradził sobie z żadnym z zadań, choć zazwyczaj radził sobie całkiem nieźle. Sama nie mogłam uwierzyć, że nie potrafił poprawnie pokazać owieczki na obrazku, albo odróżnić małej kaczuszki od mamy kaczki. Mamy książeczkę "Zwierzęta i ich dzieci" od roku chyba. Byłam przekonana, że materiał całkowicie opanowany, tymczasem okazało się, że nie. Albo zagrał jakiś inny czynnik - brak skupienia, niechęć?
A potem były puzzle - konieczność ułożenia na górze głowy, potem rąk i na dole nóg. Poszło jeszcze gorzej niż z owieczkami, ale tego akurat się spodziewałam. Pracujemy nad tym od dawna. W chwili obecnej wydaje mi się, że te puzzle są nie do przeskoczenia...choć mam świadomość, że się mylę.
Do tego zupełny brak pokazywania palcem. Zupełna bierność.
To nie tak, że ja czegoś oczekuję, choć może tak to brzmi...
Do tego zupełny brak pokazywania palcem. Zupełna bierność.
To nie tak, że ja czegoś oczekuję, choć może tak to brzmi...
Za to po zajęciach w zeszłym tygodniu Adaś na "do widzenia" odpowiedział pani Kamili..."do zobaczenia". Jejku, skąd on to wziął!
Wczoraj Adaś sam z siebie stwierdził:
-Dzisiaj ludzie idą do kościoła.
Nie wiem, skąd wiedział. Może powiedzieliśmy coś na ten temat między sobą?
Postanowiłam podrążyć temat.
-Adasiu, a dlaczego ci ludzie idą do kościoła?
Na co Adaś po dłuższym namyśle:
-Żeby...żeby otwierać i zamykać drzwi :)