środa, 24 grudnia 2014

Życzenia świąteczne


Wesołych Świąt Bożego Narodzenia oraz 
wszystkiego dobrego w Nowym Roku 
życzy 
Adaś z rodzicami

Niech ten Nowy Rok przyniesie same dobre rzeczy i wiele wspaniałych przeżyć.
Niech te Święta będą czasem rodzinnym i radosnym, wypełnionym spotkaniami z najbliższymi.
Niech dzieci cieszą się choinką, prezentami i obecnością bliskich im osób...
 i niech zapamiętają te Święta jako cudowny, niezwykły i piękny czas.

wtorek, 23 grudnia 2014

Przedświątecznie

O absolutnie magicznych Jasełkach, pieczeniu muffinów, ubieraniu choinki oraz o naszej wyczekiwanej "normalności".
W ubiegły piątek Adaś miał w przedszkolu Jasełka. Nie były to pierwsze Jasełka Adasia, ale pierwsze, w których dostał indywidualną rolę. Razem z kolegą byli pastuszkami. Każdy z nich miał do wygłoszenia po jednym zdaniu, a potem kilka słów wspólnie. 
Byłam przekonana, że Adaś sobie poradzi. Poradził sobie rewelacyjnie.
Niesamowita była cała oprawa tych Jasełek. Zaświecone lampki na choinkach, lekko przyciemnione światło na "widowni" składającej się z rodziców. Dzieci śpiewały kolędy. Byłam pod wrażeniem, ilu pięknych kolęd się nauczyli. 
Mniej było ambitnie niż w zeszłym roku. Za to dużo więcej "od dzieci". Program był dostosowany do ich możliwości i ja bardzo cenię takie podejście. Widziałam, jakie to dla dzieci było przeżycie. 

Adaś - pastuszek
Byłam przekonana, że na scenie Adaś poradzi sobie świetnie. Zastanawiałam się, jak to będzie później. 
Po Jasełkach był poczęstunek dla rodziców. Siłą rzeczy trochę zamieszania. Żeby nazwać rzecz po imieniu - obawiałam się, że trzeba się będzie ewakuować w trybie przyspieszonym. 
Skądże! Dzieci przysiadły się do rodziców i ze smakiem zajadały pierniczki. Adaś pierniczka nie odpuści, rzecz jasna. Kiedy zjadł, zaproponowaliśmy mu, żeby poszedł się pobawić z kolegami. Poszedł! 
Nigdy, przenigdy, nie widziałam Adasia w takiej akcji! Szalał równo, biegał po sali tak, że aż się zastanawiałam, czy aby nie za bardzo się rozbrykał. Kiedy podzieliłam się tą uwagą z wychowawczynią Adasia, zaczęła się śmiać, że przecież dziecko musi się wyszaleć. No, musi, ale ja nie przywykłam jeszcze. Do tej pory Adaś nie musiał...
Przedszkole opuszczaliśmy niemal ostatni, razem z dwójką najlepszych kolegów Adasia. 
Niesamowite to było, naprawdę. Niesamowite było też to, że chyba po raz pierwszy byliśmy "w tle" i w zabawę Adasia nie musieliśmy się wtrącać. To było coś zupełnie nowego widzieć jak Adaś z przyjemnością bawi się z innymi dziećmi i jak...potrafi się bawić! 

W sobotę piekliśmy muffiny. Bardziej świąteczne byłyby pierniczki, ale muffiny były z okazji wizyty u znajomych. Polubił Adaś to zajęcie. Co zaskakujące, wizyty u znajomych (w każdym razie tych jednych) Adaś też polubił.

Pełna radość. Zabieramy się do pracy.
Drobna pomoc ze strony mamy.
Nakładanie ciasta. To jest najlepsze.
Miksowania Adaś nie lubi. Wychodzi wtedy do innego pomieszczenia.
Muszę potem po niego iść i zapewnić, że już wszystko zostało zmiksowane.
A taki uśmiech pojawił się na twarzy Adasia, kiedy mu pozwoliłam zjeść
resztkę nie wykorzystanego do babeczek budyniu.
W niedzielę ubraliśmy choinkę. Obawiałam się trochę, jak Adaś zaakceptuje taką zmianę w wystroju pokoju dziennego, ale przyjął ją nie tylko ze spokojem, a nawet z radością. Bo u nas, tak się składa, to Mikołaj przynosi choinkę. Taka nasza tradycja. Nie wyniesiona z domów rodzinnych mojego czy taty Adasia. Nasza, zupełnie nowa. 
Choinka ubrana

piątek, 19 grudnia 2014

Jarmark Bożonarodzeniowy

Mikołajkowy weekend należał u nas do raczej trudnych, choć niby nic się takiego nie działo. Ot - kolejny weekend spędzony w domu z tego względu, że nie dało się robić nic innego. W planach był wrocławski Jarmark Bożonarodzeniowy, ale Adaś był wyraźnie nie w humorze. Zresztą nie w humorze był już wcześniej. Może zima i krótkie dni dają mu się we znaki?
Były przedszkolne Mikołajki. Adaś z jednej strony niby chciał, ale z drugiej strony wcale nie chciał - jak to on. Miałam wrażenie, że idąc wtedy do przedszkola, wcale nie cieszył się, że będzie Mikołaj i prezenty. Przejęty był bardzo i chyba by wolał, żeby było zwyczajnie. 
Czasami mam to przeczucie, że dana chwila nie jest najlepsza, żeby zrobić to czy tamto. Tak było również z wizytą w bibliotece. Wiedziałam, że Mikołajki i piątek (czyli całotygodniowe zmęczenie) sprawiają, że biblioteka może być zbyt dużym wyzwaniem dla Adasia. No, ale konieczność. Wcześniej nie było za bardzo kiedy. Na początku tygodnia terapie, potem tata miał pracę do wieczora. Książki zdążyły się już lekko się przeterminować...
Chociaż wszystko było zaplanowane, a bibliotekę (oczywiście jak nie ma tam innych dzieci) Adaś w miarę lubi, to i tak mogłam przewidzieć, że wybuch adasiowej frustracji nastąpi. Tak też się stało. Bezpośrednim pretekstem był brak książeczki o kierowcy autobusu. 
Adaś miał taką o koparce. Wypatrzył na okładce, że jest jeszcze z tej serii książeczka o autobusie. Obiecałam, że jak będzie to ją wypożyczymy. Jak na złość nie było. Z całej serii były do wyboru: książeczka o dentyście - wątpię, żebyśmy mieli ją czytać dla przyjemności, choć kiedyś czytaliśmy ją "na okoliczność", i o pielęgniarce - nieco zbyt mocna nawet dla mnie. 
W każdym razie następny weekend był trudny i tym bardziej miałam poczucie, że to nie jest czas na dodatkowe atrakcje. Zamiast tego robiliśmy konfetti zwane brokatem i kładliśmy rury kanalizacyjne ze słomek prowadzące do budowanych z klocków domów. Próbowaliśmy też przygotowywać kartki świąteczne, ale to nie szło najlepiej.
W kolejny weekend podjęliśmy próbę wybrania się na Jarmark, choć okoliczności również wydawały się mało sprzyjające. Pojechaliśmy na wrocławski Rynek. Wszystkie kramiki i atrakcje Adaś omijał szerokim łukiem. Można było posłuchać bajek, ale przecież tam były inne dzieci. Z kolejki Adasia interesowało tylko to, kiedy ona stanie, a potem od nowa - przyglądał się jak jeździ w kółko, żeby wyłapać moment, gdy zacznie zwalniać, wymienią się jadące nią dzieci i znów ruszy. Na sam koniec poszliśmy zobaczy choinkę, ale wkoło zgromadzeni byli ludzie, oglądający rzeźbienie w lodzie. Adaś więc nie był zainteresowany.
A obok...niepozornie latające bańki mydlane. Adaś oglądał je jak oczarowany, a kiedy mógł sam spróbować był taki szczęśliwy! Ja tymczasem nie spodziewałam się, że Adasiowi robienie olbrzymich baniek mydlanych będzie szło aż tak dobrze. Wyobrażacie sobie to? Wkoło mnóstwo ludzi patrzących, jak Adaś wyczarowuje wielkie, lecące w niebo bańki?

Pełne skupienie na początku, profesjonalne podejście...



Zaczynamy! Wyobrażam sobie, ile wysiłku Adaś musiał w to włożyć, ale za to ile miał z tego radości :)




Koniec spaceru był lekko kryzysowy. Zmęczenie dało się we znaki. Ostatnie metry dzielące nas od samochodu Adaś pokonywał stylem mieszanym - na rękach u mamy lub od słupka do słupka. Ale mimo wszystko dał radę chłopak! A wyprawa była super!


czwartek, 11 grudnia 2014

Strachy i inne

Z wczorajszych zajęć z panią psycholog Adaś wyszedł z takim oto pająkiem. 


Pająk jest świetny! Jest też zarazem...wyjątkowo realistyczny. 
Jak mi go wieczorem Adaś podłożył, zupełnie nieświadomie, na słabo oświetlonych schodach, to mało nie padłam ze strachu ;)
Na wszelki wypadek położyłam pająka tak, żeby Adaś go w nocy nie widział.

Ostatnio Adaś boi się nocnych strachów. Spał zawsze niespokojnie i budził się w nocy, ale jakiś tydzień temu przybiegł do nas w nocy przestraszony. Nocna akcja była krótka i Adaś szybko zasnął. W dzień za to się zaczęło...Więc tłumaczyliśmy, rozmawialiśmy, zapewnialiśmy, że zawsze synek może do nas przyjść nocą. Wszystko na nic. W końcu tata wymyślił sposób na "strachy". Po chwili Adaś śmiał się do łez. Mam tylko cichą nadzieję, że Adaś nie podzieli się tym "sposobem na strachy" w przedszkolu...;)

Co do przedszkola to równowaga musi być. Więc dla równowagi wczoraj Adaś wrócił z przedszkola z rozbitą wargą. Krew się polała. Adaś wygląda jak bokser po walce, bo spuchła mu cała buzia. Płakał, biedaczek, przez połowę popołudnia. 
Najgorsze, że znów nie do końca wiemy, jak to się stało. 

wtorek, 9 grudnia 2014

IPET

Byłam dzisiaj w przedszkolu porozmawiać o indywidualnym programie terapeutyczno-edukacyjnym przygotowanym dla Adasia. 
To, co usłyszałam, przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Usłyszałam, że Adaś praktycznie nie odbiega w niczym od rówieśników! Owszem, ma słabsze i mocniejsze strony, ale w takim zakresie, w jakim ma je każde inne dziecko. Radzi sobie w grupie, choć nie jest inicjatorem zabaw i potrzebuje lekkiego wsparcia, to z każdym dniem jest coraz lepiej. 
Na testach Adaś wypadł rewelacyjnie. Tylko jedno dziecko w grupie osiągnęło lepsze wyniki. Od jakiegoś czasu bardzo dobre wyniki Adasia w sferze poznawczej mnie nie dziwią. To zaskoczenie przeżyłam już rok temu, podczas składania wniosku o orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego. Jakież jednak było moje zdziwienie, kiedy zrozumiałam, że chodzi o cały wynik testów. Z niedowierzaniem dopytałam, czy naprawdę w każdej sferze Adaś wypadł tak dobrze. W każdej. Jeśli chodzi o motorykę również? Tak, wszystko było brane pod uwagę. 
W sferze funkcji poznawczych Adaś wybiega o rok do przodu. Motoryka, która zawsze była jedną z najsłabszych stron – została oceniona nieco poniżej wieku metrykalnego. Dowiedziałam się, że Adaś, wbrew temu, co widziałam na pokazowej lekcji matematyki, potrafi liczyć w pamięci jak mało który z rówieśników. Potrafi odwzorowywać literki. Potrafi naprawdę dużo, dużo więcej, niż bym się spodziewała. Musi tylko chcieć. 
Lekki niepokój zasiało we mnie pytanie o wzrok i słuch Adasia. Z percepcją wzrokową i słuchową są spore problemy. Adaś i wzrok i słuch miał badane, ale ziarnko niepewności jest. 
Rozmawiałam też o tej listopadowej lekcji matematyki. Pani pedagog uspokoiła mnie, że na co dzień Adaś uczestniczy w zajęciach normalnie. Nie rozprasza się tak często i nie fiksuje. Zajęcia były o 15 i Adaś był zwyczajnie zmęczony. Podobno zawsze popołudniu funkcjonuje znacznie gorzej niż rano. 
Po tych wszystkich pozytywnych rzeczach, które usłyszałam na temat Adasia, nadal z lekkim niedowierzaniem, zapytałam tylko, czy z kolorowaniem i wycinaniem też nie ma najmniejszych problemów. Nie ma. Pani pedagog była zaskoczona, kiedy powiedziałam, dlaczego pytam. 
Nie tak dawno, może jakieś dwa tygodnie temu, odbierając Adasia zostałam poproszona na stronę przez panią wychowawczynię. Adaś ma problem z kolorowaniem. Zupełnie mu nie idzie. Na tyle, że trzeba nad tym sporo popracować. Założyłam, że nic nowego – obniżone napięcie mięśniowe i tak dalej, chociaż lekko się podłamałam, bo przecież ćwiczymy to od co najmniej dwóch lat. Wcześniej bym tego nie napisała, ale biorąc pod uwagę, że to nie do końca tak…Tamten obrazek, pokolorowany przez Adasia, rzeczywiście nie prezentował się najlepiej, delikatnie rzecz ujmując. 
Kilka dni później sytuacja jak wyżej. Adaś ma duży problem z wycinaniem. Znów obrazek wycięty przez Adasia znacznie odbiegał od prac rówieśników. Znów lekko się podłamałam, bo kolorowania, choć wałkujemy od lat, Adaś nigdy szczególnie nie lubił, ale wycinanie uwielbia wręcz! Są takie dni, że godzinami wycina literki z gazet, kupony rabatowe. Dzisiaj na przykład wyciął ze dwadzieścia jedynek narysowanych przeze mnie. Dlaczego jedynek? Trudno powiedzieć. Ostatnio lubi jedynki. 
W każdym razie zmartwiłam się trochę, że skoro przez tak długi czas pewne umiejętności ćwiczymy i nie przynosi to efektów, to są one nie do wyćwiczenia. A teraz słyszę, że problemu nie ma. 
Do teraz mnie zastanawia, czy jest to kwestia pory dnia, humoru Adasia, czy też jego chciejstwa bądź niechciejstwa...
W każdym razie Adaś umiejętności posiada, choć może nie zawsze je ujawnia. Założę się, że jest jeszcze trochę takich rzeczy, które Adaś potrafi, a których jeszcze nie zaprezentował.
Na koniec pani psycholog i pani pedagog powiedziały mi, że jak się przed rozpoczęciem roku zapoznawały z dokumentacją Adasia to myślały, że to będzie naprawdę trudne do prowadzenia dziecko, a jest...Jest dobrze. No, ale jak ja bym teraz przeczytała wszystkie "papiery" Adasia, zwłaszcza te sprzed dwóch lat, to też bym pewnie wyciągnęła wniosek, że zmiana jest ogromna. 
Z przedszkola do pracy szłam jak na skrzydłach i myślałam sobie tylko "chwilo trwaj" :)
Mój prywatny rollercoaster...

wtorek, 2 grudnia 2014

Kolekcjonerstwo i zbieractwo

Niedzielny poranek.
Zaszył się Adaś w kuchni.
Skubnął z szafki papierowe ręczniczki i ułożył je równiutko, po jednym na każdym kafelku.
Z papieru toaletowego też czasem robi podobny użytek, ale papier toaletowy jest rozkładany w sypialni.   
Wszystko zawsze musi być "na zapas". 
W szafce mamy ogromny zapas papieru kolorowego. Właśnie dlatego, żeby był na zapas. 
Mamy też konfetti zwane brokatem. Idealne zajęcie na długie zimowe wieczory - dziurkowanie kolorowych kartek papieru.

Zdjęcie by Tata Adasia
Adaś rysuje, ale nie o rysowanie tu chodzi, tylko o te równo ułożone papierki. Fortecę.
Rysować tak naprawdę Adaś nie lubi. Kredki się go nie słuchają. Trzeba bardzo mocno dociskać, żeby cokolwiek było widać. Lepsze są flamastry. 
Ostatnio względami Adasia cieszą się zmywalne mazaki do tablicy. 
Przy ich użyciu powstało takie oto dzieło:


To jest maszyna do robienia soku. 
Niezwykle skomplikowania. Nie jakaś tam banalna sokowirówka.