środa, 22 czerwca 2016

Adasiowe komunikaty

W niedzielne popołudnie wróciliśmy z parku przegonieni przez zbierające się wkoło burzowe chmury. Widząc nas sąsiadka zapytała, czy w mieście już pada.
- Spadło parę kropli – oznajmił Adaś – Dokończyłem jajko niespodziankę.  Potem było 2:2. Wsiedliśmy do samochodu. Tylna wycieraczka działała.
To jak, padało czy nie? ;)
Adaś często komunikuje się w ten sposób. Mówi o tym, co było dla niego ważne, na co zwrócił uwagę. Pomija przy tym komunikacyjny walor wypowiedzi. Osobom postronnym może się przez to wydawać, że mówi nie temat. Klasyczny przykład problemów z teorią umysłu.
Konia z rzędem temu, kto zgadnie, dlaczego było 2:2. Założę się, że wszyscy pomyślą o rozgrywkach EURO 2016, ale od razu podpowiem, że ten trop jest błędny.

poniedziałek, 20 czerwca 2016

Uprzejmie donoszę...

Pisałam w komentarzu pod poprzednim wpisem, jak minęła nam sobota. Mamy już wprawdzie kolejny weekend za sobą, ale ten poprzedni zasługuje jednak na osobny wpis, ponieważ był zupełnie wyjątkowy.
Adaś nie lubi festynów. Nie przepada przynajmniej. Są może pewne elementy takich wydarzeń, które mógłby polubić (wiecie - smakołyki, bańki mydlane...), ale cała otoczka nie pozwala mu się nimi cieszyć, bo jest za głośno, za dużo ludzi i zbyt wiele się dzieje. 
Tym razem było zupełnie inaczej. Całe sobotnie popołudnie spędziliśmy na pikniku i Adaś nie protestował. Wręcz przeciwnie - dobrze się bawił. Najlepszą zabawą było przyglądanie się, jak rodzice grają w siatkówkę ;) Adaś tak już ma - zamiast samemu w czymś uczestniczyć, woli się przyglądać. Zamiast budować tory dla kolejki, woli przypatrywać się, jak mama je buduje. Zamiast grać w piłkę, woli patrzyć, jak grają inni (ewentualnie sędziować lub stać na bramce).
W każdym razie było boisko do siatkówki plażowej (ogromna piaskownica!), były bańki mydlane, był plac zabaw i gofry. To Adasiowi do szczęścia wystarczyło. Najważniejsze jednak, że było w miarę cicho, spokojnie i teren duży. 




Po intensywnej sobocie przyszła niedziela. Kolejne wyzwanie. Wizyta u znajomych. 
Rzadko chodzimy w gości i rzadko, przynajmniej ostatnio, gości miewamy. Początkowo nawet próbowaliśmy prowadzić jakieś tam życie towarzyskie, ale nauczeni doświadczeniem, zmęczeni zwyczajnie tymi próbami, chyba odpuściliśmy. Adaś przeżywał za każdym razem. Biegał wkoło - z emocji. Albo wpadał w histerię. Był czas, że nawet wizyta Babci była dla niego wyzwaniem.
Bałam się, szczerze mówiąc. Nowe miejsce, mnóstwo dzieci i jeszcze dodatkowe emocje związane z meczem Polska-Irlandia. 
Znów mnie synek zaskoczył. Świetnie było. Adaś kibicował dzielnie przez pierwszą połowę. Potem oznajmił, że idzie się bawić z dziećmi, ale tata ma mu koniecznie dać znać, gdyby działo się coś ciekawego na boisku. 
Bawił się z innymi dziećmi w turlanie, samochody i zwierzątka. Potem podszedł do maluszka położonego na kocyku. Przyjrzał mu się, po czym spróbował naśladować jego kołysanie się - tak, jakby zaraz miał zacząć raczkować. Potem opowiadał mu o różnych rzeczach. 
Po skończonym meczu pobiegł zobaczyć, co się dzieje. Po chwili wrócił i oznajmił:
-Wiesz, Wojtek (stale myląc imię chłopca), Polska wygrała Mistrzostwo Europy. 0:2.
Rozczulające to było.
Ja odzyskałam trochę wiary, że takie spotkania ze znajomymi, mogą być nawet przyjemne...Trochę wiary, że warto próbować.
Wieczorem, niemal w tym samym czasie, stwierdziliśmy z mężem:
-Ale Adaś dzisiaj dał radę! W ogóle nie różnił się od pozostałych dzieci. (ja)
-Ale jednak na tle innych dzieci widać, że Adaś odbiega zachowaniem. (tata Adasia)
Prawda jest zapewne taka, że można widzieć szklankę do połowy pustą lub do połowy pełną.

piątek, 10 czerwca 2016

Sposoby na wypoczynek

Za nami dosyć szalony tydzień, przyjemny w sumie, ale bardzo intensywny. Po poniedziałkowych ćwiczeniach w Promyku Słońca byliśmy na lodach – najlepszych w całym mieście. Potem spacer wzdłuż fosy miejskiej. W tygodniu Adaś uczestniczył w dwóch przyjęciach urodzinowych swoich przedszkolnych kolegów. Była wycieczka pod Wrocław (pod Wrocław czyli...do naszej miejscowości ;) Była wizyta u Babci. Rodzice mieli trochę spraw do pozałatwiania. Jednym słowem się działo, atrakcji nie brakowało, ale codziennie lądowaliśmy w domu około 19, myśląc tylko o tym, by jak najszybciej położyć się spać.
Żeby jeszcze Adaś – z tego zmęczenia – zamierzał spać. Zmęczenie działa na Adasia wręcz odwrotnie. Przeładowany nadmiarem bodźców docierających do niego w trakcie dnia, ma ogromny problem z wyciszeniem się. Zresztą długie dni też nie sprzyjają wcześniejszemu chodzeniu spać. Przez jakiś czas Adaś w ogóle nie potrafił pojąć, dlaczego ma iść spać, skoro jeszcze jest jasno. Teraz, na szczęście, chyba do tego się już przyzwyczaił, choć i tak zasypia późno. Dzisiaj, na przykład, dopiero co zasnął.
Tymczasem weekend zapowiada się nam co najmniej równie intensywnie, co poprzednie dni. Cieszę się z jednej strony, a obawiam z drugiej. Obawiam się przede wszystkim, jak Adaś zniesie takie tempo. Wypoczynek na świeżym, atrakcje. Sobotni piknik i niedzielną wizytę u znajomych.
Większość ludzi w ten sposób wypoczywa, ale nie Adaś. Dla niego to jest duże wyzwanie.
Spróbujemy jednak, zobaczymy.
Pójdziemy, a jeśli trzeba będzie, szybciej zarządzimy odwrót. Nic na siłę.
Tak już od ładnych paru lat, więc chyba nawet zdążyliśmy przywyknąć do tej nieprzewidywalności.

sobota, 4 czerwca 2016

Puzzle

Celem przerwania dość długiego już milczenia na blogu, postanowiłam zamieścić kilka zdjęć. Najświeższe może nie są - bo sprzed tygodnia. 
Tak sobie myślę, że sporo się przez ten czas u nas działo, choć niby nic nadzwyczajnego. Lato przyszło. Pikniki w parku, nauka rzucania dyskiem, tudzież talerzem ("za moich czasów" tak się to nazywało, teraz kupiliśmy ten talerz jako frisbee). Wyprawy tu i tam. Przedszkolne wycieczki. Zwyczajne, dzisiejsze popołudnie, które Adaś spędził bawiąc się z kolegą z sąsiedztwa - dla nas to wielkie wow! rozumiecie? - choć na wstępie zapowiadała się totalna katastrofa. Kilka moich własnych przemyśleń, którymi być może nigdy się tutaj nie podzielę, bo zanim zdążę spisać myśli - przyjdą już nowe...
W sumie mam też do opisania, a właściwie pokazania, coś zupełnie nadzwyczajnego, ale na razie nie zdradzę tajemnicy.
Wracając do zdjęć sprzed tygodnia - układanie puzzli. Pisałam już wiele razy, że Adaś jako niespełna 3-latek układał z niewielką pomocą układanki przeznaczone dla dużo starszych dzieci. Później nagle stracił zainteresowanie nimi. Nie był w stanie/nie chciał ułożyć nawet puzzli składających się z zaledwie kilku elementów. 
W ubiegłą niedzielę przyniosłam kiedyś schowane puzzle. Ambitnie - 160 elementów. Żadnego przymusu, Adaś sam się zainteresował. 
Było układanie...
...a potem liczenie ułożonych puzzli...
...potem znów układanie...


...i znów liczenie. Nawet po dołączeniu tylko dwóch elementów. 
Po kilku takich sekwencjach, układaniach i liczeniach, mama miała już tylko jedną myśl - przestańmy wreszcie liczyć ;)
Adaś potrafi liczyć do kilkudziesięciu.
Adaś z pomocą ułożył 160-elementowe puzzle.
Chyba nawet dobrze się przy tym bawił.


Specyficzna to była zabawa, ale co z tego?