sobota, 27 kwietnia 2013

Trudny dzień

Dziś napiszę krótko. Trudny dzień za nami. Adaś poranek zaczął od krzyku i tak już było do wieczora. Szczerze mówiąc, dawno nie było tak źle w tym względzie, choć od dłuższego czasu właściwie z dnia na dzień jest coraz gorzej.
Rano krzyk, bo na talerzu znalazła się kanapka w kształcie słoneczka. Doszliśmy do wniosku, że wszystkie rady dotyczące uatrakcyjniania posiłków dla dzieci nie działają w przypadku dzieci autystycznych. Te muszą mieć każdego dnia względnie to samo na talerzu, a już absolutnie niedopuszczalne jest, żeby kanapka nie wyglądała jak kanapka. Zresztą, warto dodać, że talerz też musi być taki sam. Adaś na przykład je kaszkę tylko z niebieskiej miseczki a zupę z pomarańczowej.
W ogóle sprawa posiłków jest ostatnio problematyczna. Nie w tym rzecz, że Adaś je za mało, tylko właśnie - zupy przestał jadać. Cóż, może to ten wybitny talent kulinarny mamy i Adaś właśnie dorósł na tyle, żeby się na nim poznać? W każdym razie całodzienny jadłospis nam się trochę posypał.
Pamiętam, jak jedna psycholog mówiła nam, że dzieci z takimi problemami, jak Adaś, nawet gdy są już w wieku szkolnym, często nie potrafią powiedzieć, że chce im się jeść. Zamiast tego wpadają w złość. Wtedy Adaś był jeszcze mały. Teraz przekonujemy się, jak to wygląda w praktyce. Nie, nie chodzi o to, że małe dziecko jest marudne, jak jest głodne. Parę dni temu Adaś zrobił w porze obiadowej porządną awanturę, zanim się domyśliłam, o co chodzi. Obiad jedliśmy w atmosferze dalszych wrzasków i krzyków.
Wracając do dnia dzisiejszego pojechaliśmy na zajęcia do biblioteki i pierwszy raz musieliśmy się ewakuować szybciej. Przyznaję, że może dzisiejsze zajęcia były nieco mniej porywające niż zazwyczaj, ale podejrzewam, że nawet jakby były ciekawsze skończyłoby się tym samym. Adaś po prostu nie chciał tam być. Nie mówił, że nie chce jechać. Nawet w miarę spokojnie się ubrał. Pojechaliśmy. Tylko na miejscu za nic nie chciał podejść do dzieci, uciekał, zatykał uszy. W końcu posiedzieliśmy parę minut w kąciku z książkami. Adaś wynalazł kolejny raz swoje wypożyczane-już-nie-wiem-ile-razy książeczki, co go na chwilę uspokoiło. Ale niedługo i tak trzeba było wracać.

2 komentarze:

  1. Przykro mi, że dzień był ciężki:( Mam nadzieję, że niedziela będzie spokojniejsza, choć pogoda za oknem paskudna. Przesyłam mnóstwo buziaków dla Was:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Dziś na szczęście było już nieco lepiej. Nawet pogoda nie była taka zła, jak się rano zapowiadała ;)

      Usuń