czwartek, 4 kwietnia 2013

O Świętach Wielkanocnych

W tym roku pogoda chyba wszystkich zaskoczyła. Rok temu w Wielkanoc było po prostu zimno, ale Świąt Wielkanocnych z taką ilością śniegu sobie nie przypominam.
Skoro za oknem było zimno i mokro, w budowaniu świątecznego nastroju pomogło nam przygotowywanie świątecznych ozdób. Adaś dostał książeczkę z ozdobami wielkanocnymi do złożenia. Wcześniej przygotowaliśmy jajka z masy solnej. Mieliśmy je pomalować, ale Adaś zdecydował, że jedno ozdobi kredkami. Wyszło bardzo oryginalnie. Pisanki w papierowym koszyczku stanęły na stole. Na ścianie zawisły namalowane kolorowe jajka. Był jeszcze nasz biblioteczny baranek z masy solnej.




















Niestety na przygotowywanie pisanek, które później znalazły się w koszyczku do święconki, Adaś mógł tylko popatrzyć. Co roku gotuję jajka w łuskach cebuli i potem skrobię na nich wzory. Synek przyglądał się temu z wielkim zainteresowaniem i bardzo się zmartwił, kiedy jedno jajko lekko pękło. Musiałam szybko wymyślić temat zastępczy bo widziałam, że zaraz będzie płacz.
W Wielką Sobotę pogoda była jeszcze całkiem przyjemna (biorąc pod uwagę to, co się działo w następnych dniach, wręcz świetna).
Tata Adasia wrócił z porannych zakupów. Powiedział, że spotkał sąsiadów. Pytał, kiedy idą poświęcić koszyczek, a oni na to - że ktoś z rodziny poświęci, więc się nie wybierają..."Hm...w sumie dla dziecka święcenie koszyczka to chyba frajda." Cóż - nie widział, co się w domu działo chwilę wcześniej, kiedy powiedziałam Adasiowi, że pójdziemy do kościoła z przygotowanym właśnie koszyczkiem. Delikatnie mówiąc nie był zachwycony pomysłem (choć temat był już wcześniej wielokrotnie omawiany w szczegółach).
Udało się, Adaś dał się przekonać. Chyba mu się nawet podobało. W drodze powrotnej utrwalaliśmy wydarzenia:
-Adasiu, co wzięliśmy z domu? A co było w koszyczku?
Adaś pięknie opowiadał aż doszło do pytania:
-I co wtedy zrobił ksiądz?
-Utaplał.
???...1 - co??? 2 - skąd moje dziecko zna takie słowa??? Dopiero później skojarzyłam, że na pewno kiedyś zabroniłam Adasiowi taplania się w błocie.
Adaś po chwili objaśnił:
-Umoczył.
A, umoczył! Z tego, co pamiętałam ksiądz święcił tak obficie, że ministrant był rzeczywiście nieco mokry.
-Co takiego pomoczył?
Na co Adaś nieco zirytowany, z miną "jak to mamo, nie rozumiesz?":
-Umoczył jajka!
Jasne!   
Popołudniu Adaś piekł jabłecznik. W końcu ma już wprawę, więc tym razem poszło naprawdę rewelacyjnie.


 W Niedzielę Wielkanocną Adaś wstał, podszedł do magnetofonu i jeszcze zanim odsłoniliśmy okna i zobaczyliśmy padający śnieg, włączył płytę z kolędami.
Atmosfera więc była jak najbardziej świąteczna, tylko tak jakby to nie te święta.
A w Poniedziałek Wielkanocny wybraliśmy się na sanki.

 

2 komentarze: