piątek, 9 stycznia 2015

Święta...i po świętach

Początkowo tak się jeszcze trochę obawiałam. Mając w pamięci zeszłoroczne święta, zastanawiałam się, czy to nie jest bajka. Czy nagle coś się nie popsuje.
Im bliżej były święta, tym bardziej pozbywałam się tych obaw. Kolejne dni grudnia mijały i wszystko było dobrze.
Były piękne Jasełka w przedszkolu Adasia. Było lepienie pierogów i uszek z prababcią. Przygotowywanie kartek świątecznych zaczęliśmy z początkiem grudnia, ale podejrzewam, że dotarły one do adresatów już po świętach. 
Rok temu byliśmy sami w domu - bo Adaś był chory. Dwa lata temu również - inaczej się wtedy nie dało.
W tym roku nabraliśmy przekonania, że możemy ten czas spędzić z rodziną, poza domem, i nie będzie to męczeniem dziecka. Wręcz przeciwnie - Adaś chyba nawet wolał pójść na Wigilię do babci!
Było prawdziwie świątecznie.
Tuż przed wyjściem z domu

Adaś, kiedy ma się ubrać elegancko, już nie ubiera zielonych skarpetek. Wśród obrazków, z których korzystamy, pojawiły się koszula i muszka. Muszki nie wymagamy ;) Ubraniem koszuli za to Adaś mnie zaskoczył. Nie tyle tym, że miał ją na sobie w wigilijny wieczór, choć to już byłoby dużo. On ją sam ubrał!
Pewnie niejeden rodzic ma czasami dość tego "ja siam!", zwłaszcza, kiedy się spieszy, a dziecko akurat wtedy chce zaprezentować swoją samodzielność. Ja na razie nie mam dość. Adaś nigdy nie "chciał sam", a już na pewno nie w kwestiach samoobsługi. Czasami, zależnie od motywacji, był w stanie wykonać to, czego od niego wymagaliśmy. Nigdy jednak nie wykazywał inicjatywy.
Tymczasem ja wcale nie oczekiwałam, że Adaś sam ubierze i zapnie koszulę w wigilijne popołudnie. Zapinanie guzików to trudna czynność, wymaga sporej sprawności.
Adaś się jednak uparł. Nie zraził się niepowodzeniami. Wytrwale kombinował, aż udało mu się zapiąć jeden guzik, potem drugi...A jaką miał z tego satysfakcję!
Podjecie inicjatywy, wytrwałość w dążeniu do celu i radość, kiedy się udało - takie zwykłe u innych dzieci, u Adasia było bardzo, bardzo niezwykłe.

Na imieniny, obchodzone w Wigilię, Adaś dostał od babci grę planszową "Grzybobranie". Pamiętam, że kiedyś, za którymś pobytem w szpitalu, inny chłopczyk z sali miał taką grę. Wtedy Adaś zupełnie nie rozumiał, o co w niej chodzi. Ciągle więc żyłam w przekonaniu, że na gry planszowe jest jeszcze za wcześnie, a tymczasem...gra okazała się prawdziwym hitem! A jaką przyjemność wszyscy mieliśmy ze wspólnej gry! Tak - ja też :) Gra została u babci i myślę, że musimy sobie jakąś grę planszowa sprawić do domu. Może dla odmiany nie "Grzybobranie"? Choć z drugiej strony myślę, że w tej grze dużym atutem jest element kolekcjonerstwa ;) Przy układaniu domina Adaś nadal nie może pojąć, że wygrywa ten, kto ma mniej kostek, a nie ten, kto ma ich więcej.
Uśmiech w świąteczny poranek
W środę Adaś wrócił do przedszkola po długiej, trwającej dwa tygodnie, przerwie świątecznej.
Niezbyt dobrze się dla nas złożyło, że od razu pierwszego dnia był bal karnawałowy. Wszystko zostało zaplanowane i ogłoszone dużo wcześniej, Adaś też wiedział, co go czeka. Czuliśmy jednak, że powrót do przedszkola będzie i tak dużym wyzwaniem dla zmysłów Adasia i dodatkowe atrakcje nie są w tym dniu wskazane. Nawet bez tych dodatkowych wrażeń powrót do przedszkola należałby do raczej trudnych.
Tak marudnego Adasia dawno nie widziałam. Wszystko mu przeszkadza, wszystko jest na nie. Każdy powód jest dobry, żeby wybuchnąć płaczem. W środę Adaś usnął po 40-minutowym płaczu z jakiegoś-tam-powodu i wcale nie o ten powód chodziło, tylko o rozładowanie emocji...Jakoś to przetrwamy. Musimy. Po tygodniu powinno być lepiej, mam nadzieje. Pomyśleć, że w zeszłym roku tak było codziennie... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz