środa, 6 maja 2015

Fontanny

Adaś bardzo lubi fontanny. 
Kiedy tylko słyszy o jakiejś fontannie, zadaje pytanie:
-A jak ona pryska?
Zawsze myślałam, że jest to pytanie czysto retoryczne. Odpowiadałam z reguły, że zobaczymy - fontannę zobaczymy. 
Niedawno zrozumiałam, a raczej Adaś pomógł mi zrozumieć, jak bardzo się myliłam. To pytanie ma sens! Tylko my, dorośli (a może - my, pragmatyczni) nie dostrzegamy całej złożoności otaczającego nas świata.
Tym razem, jak zwykle, Adaś zadał to pytanie. 
Tym razem, inaczej niż zwykle, Adaś był dociekliwy.
Chciał wiedzieć, czy ta fontanna pryska wysoko w górę, tak jak "fontanna koło taty pracy", czy nisko, ale za to kilkoma strumieniami, jak ta "koło mamy pracy". Z niezwykłym zaangażowaniem i gestykulacją przedstawiał nam różne możliwości, omawiał każdy szczegół - jak się woda porusza, jak dzieli na kropelki, jak spada.
Powstały kiedyś dwa rysunki Adasia: Fontanna koło mamy pracy i Fontanna koło taty pracy.
Teraz dopiero wiem, jak dokładnie Adaś się im przyglądał i jak trafnie oddał każdy szczegół. 
Fontanny nie są takie same. Strumienie wody nie są takie same. 

Któregoś dnia, kiedy byłam w pracy, Adaś z tatą urządzili sobie kolejny "tour de wrocławskie fontanny".
To już taka mała tradycja. A oto Adaś w wielkim mieście.


W majowy weekend odwiedziliśmy Ogród Botaniczny. Nie było problemów z przekonaniem Adasia do tej wyprawy. Już od dawna mówiliśmy, że pójdziemy tam wiosną (w maju - koniecznie w pierwszej połowie maja, bo wtedy jest najpiękniej, kwitną azalie, rododendrony i wiśnia japońska). 
Nie spodziewaliśmy się, że Ogród Botaniczny okaże się dla Adasia aż tak atrakcyjny. Zanim jeszcze zdążyliśmy do niego wejść, Adaś wypatrzył...fontannę. Na miejscu okazało się, że to nie jest jedyna fontanna w tym miejscu. Były fontanny mniejsze i większe, był strumyczek i nawet wodospad. Ten szczery śmiech dziecka na widok fontanny - wtedy jeszcze będącej za płotem... 
PS. Jakby ktoś myślał, że pójście z dzieckiem do Ogrodu Botanicznego pozwoli na podziwianie piękna przyrody to mimo wszystko jest w błędzie. Widziałam azalię pontyjską...i w sumie tyle z roślin, których nazwy zdołałam przeczytać ;) 
Nie obyło się też bez kilku małych wpadek. Wybierając się na wycieczkę zastanawiałam się, czy na pewno muszę nosić w plecaku aż tyle ubrań Adasia. Wracając już wiem, że muszę nosić ze sobą więcej ubrań Adasia. Zanim jeszcze weszliśmy do Ogrodu Botanicznego, Adaś zdążył oblać się piciem...i takie tam atrakcje.
To jednak nic. Warto było. 
Dzisiaj synek pytał, kiedy się znowu wybierzemy do Ogrodu Botanicznego. Z chęcią się wybierzemy!

Tymczasem przygotowujemy się do pobytu na oddziale endokrynologicznym.
Po kwietniowej ciągnącej się infekcji Adaś przez tydzień chodził do przedszkola, a potem znów złapał zapalenie krtani. Od tygodnia jest w miarę dobrze i mam nadzieję, że tak już zostanie.
Za nami trudna rozmowa z Adasiem - znowu szpital, znowu badania. Synek poprosił o plan dnia, co tam będziemy robić. To mu pomaga. Poprosił też o spacery, ale niestety wiem, że to nie będzie możliwe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz