sobota, 30 maja 2015

Czasem trzeba odpuścić

Poprzedni wpis miał mieć jeszcze wstęp oraz zakończenie, ale skoro ich do tej pory nie napisałam, to pewnie już nie napiszę.

Ostatnio czekał nas ciąg dalszy chodzenia po różnych poradniach, rozpoczętego pobytem na oddziale endokrynologicznym na początku maja. Praktycznie raz - dwa razy w tygodniu, może z małą przerwą na (krótką na szczęście tym razem) chorobę Adasia.
Mamy dość. Najbardziej dość ma Adaś.
Poniedziałek był jednym z najbardziej kryzysowych dni, jakie nam się przydarzyły. Mogłabym to, co się działo, rozpatrywać w kategoriach wychowawczej porażki, tak, jak zapewne robili to najpierw rodzice innych dzieci zgromadzeni w poczekalni, potem pani doktor a następnie przygodni świadkowie na ulicy i lekko wczorajsze towarzystwo ze sklepu spożywczego. Choć...muszę przyznać, że pani doktor nie wyglądała na osobę, która właśnie ma przed sobą wyjątkowo niegrzeczne dziecko i wyjątkowo bezradnych rodziców. Wykazała się zrozumieniem i tak rewelacyjnym podejściem, że nawet udało jej się Adasia zbadać. Nie wchodząc jednak w szczegóły - ciężko było.
W okolicach południa dotarłam do pracy wyczerpana psychicznie i fizycznie. Z obawą, jak dalej Adaś z tatą sobie poradzą. Z poczuciem, że pewnie coś mogłam zrobić lepiej, tylko co?
Wieczorem doznałam oświecenia. Najprawdopodobniej nie mogłam nic zrobić lepiej...Adaś ma dość. Adaś po prostu ma dość ciągłego chodzenia do lekarzy. Jest zmęczony. Przypomniałam sobie ostatnią wizytę u neurologa. Krzyk był przez całą drogę. Pomimo planów aktywności, pomimo tłumaczenia co i jak, pomimo że "bez kłucia".
Potrzebujemy odpoczynku. Wszyscy, ale najbardziej Adaś.
Zrewidowałam nasze plany na najbliższy czas. Trzeba odpuścić, odwołać wszystko, co nie jest niezbędne na już i na teraz.

Więc tak...Mam nadzieję, że hospitalizacja na oddziale kardiologicznym nie będzie jednak potrzebna, a przynajmniej nie na już. Przekonamy się o tym podczas kontroli pod koniec czerwca. Mam nadzieję, że do ewentualnego wniosku dotyczącego leczenia IGF-1 (o ile w ogóle będziemy mogli się starać o ten lek) nie będą potrzebne dodatkowe badania, poza tymi, które Adaś już miał. A mało ich nie było. No i wreszcie mam nadzieję, że przez jakiś czas nie będziemy musieli odwiedzać pediatry w przychodni, bo ostatnio, niestety, bywaliśmy tam dość często.

2 komentarze:

  1. I to jest chyba słuszna refleksja... Wiesz jak nam Franc odżył teraz po powrocie z Warszawy... Niesamowicie..
    Trzymajcie się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aga, wierzę, że Franek odżył po powrocie do domu...
      Wy również trzymajcie się. Tej codziennej i nudnej "normalności" Wam życzę ;)

      Usuń