czwartek, 26 lutego 2015

Pieczenie babeczek

Krótka fotorelacja z dzisiejszego popołudnia.
Projekt "babeczki" udał się, choć wcale udać się nie musiał, biorąc pod uwagę, że Adaś był po przedszkolu - czyli jak zwykle bardzo zmęczony.


Jednego nie przewidziałam. Zapomniałam. Po prostu zapomniałam. Przerabialiśmy to już tyle razy, a ja ciągle zapominam...
Każda, nawet dość drobna, zmiana przepisu wymaga rozrysowania, uprzedzenia, wytłumaczenia. 
Ja tymczasem uznałam za absolutnie oczywiste, że skoro dzisiaj pieczemy babeczki z płatkami czekolady, a nie z konfiturą w środku, to sposób ich przygotowywania jest taki, jaki jest. Zresztą, ja w ogóle nie pomyślałam, że on się w jakikolwiek sposób różni od standardowego przepisu na babeczki z konfiturą. Chyba nawet budyń nie wywołałby takiej burzy jak te płatki czekolady. 
Tymczasem płatki czekolady zmieniały (odrobinę, ale jednak) sekwencję wykonywanych czynności. Piekąc babeczki z konfiturą napełnialiśmy foremki do połowy, zużywając do tego tylko połowę ciasta. Potem kładliśmy łyżeczkę konfitury, a na koniec przykrywaliśmy kolejną warstwą ciasta.
Dzisiaj więc Adaś wymieszał ciasto z  kawałkami czekolady. Wypełnił foremki do połowy...a potem zupełnie nie mógł zrozumieć, dlaczego ja chcę nakładać po kolejnej łyżce ciasta do każdej foremki. Ja też długo nie mogłam zrozumieć, dlaczego Adaś płacze i krzyczy, że nam "nie starczy". Dlaczego chce z powrotem wybierać ciasto, które ja nałożyłam...
W końcu się zrozumieliśmy. To znaczy ja zrozumiałam, o co Adasiowi chodzi. Choć synkowi nadal trudno było zaakceptować konieczność zmiany, to ja przynajmniej wiedziałam, w czym jest problem i mogłam próbować mu go wyjaśnić.
Babeczki zostały w końcu upieczone. 
Na przyszłość muszę pamiętać. Zawsze piekliśmy babeczki z konfiturą. Przepis na babeczki posypane czekoladą jest inny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz