niedziela, 26 maja 2013

Fascynująca wyprawa w poszukiwaniu "bąbelków" w kałuży

Mało ostatnio pisałam. Nie dlatego, że nie było o czym, ale znów - niepokój i niepewność. Może to tylko chwilowe, przejdzie, przyczyna jest błaha i nigdy więcej się już takie momenty nie zdarzą...
W tym niespokojnym czasie chwila zupełnie zwyczajna i niezwyczajna zarazem. Przynajmniej dla nas niezwyczajna.
Poszłam z Adasiem na spacer. Adaś ubrał kalosze, żeby skakać po kałużach. Jedna kałuża, druga, trzecia...Poszliśmy w kierunku łąk. Niespodzianka! W przydrożnej kałuży było mnóstwo "bąbelków". Skrzek - jaja żab. Sama byłam zafascynowana tym odkryciem. Adaś zapomniał o brodzeniu w wodzie i chodziliśmy tak wypatrując kałuż, a w nich "bąbelków".
Spotkanej po drodze sąsiadce na powitanie Adaś oznajmił: 
-Szukam bąbelków.
Ostatnio zauważyłam, że Adaś już tak ma. Na "dzień dobry" (dosłownie) mówi, co myśli - że ma ulotkę (wyciągnął właśnie ze skrzynki na listy), albo że jechała koparka, albo...
Poszliśmy jeszcze dalej i "bąbelków" w kałużach już nie było. Znaleźliśmy jednak nową zabawę - wrzucanie kamyczków do wody. Równie fascynującą. Plum - jeden kamyczek, plum-kolejny...
A na sam koniec spaceru urządziliśmy sobie zawody i ścigaliśmy się, kto pierwszy do domu.
Było tak zwyczajnie. Jedna z niewielu chwil, kiedy czułam, że naprawdę dogadujemy się z Adasiem.
Po powrocie Adaś oznajmił tacie, że "robił chrum w kałuże". Tata zapewne pomyślał, że Adaś bawił się w małego prosiaczka :)
Poszliśmy tą samą drogą kilka dni później. "Bąbelków" w kałużach już nie było. Było za to mnóstwo kijanek.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz