czwartek, 9 maja 2013

Długi weekend majowy

Było zimno i padało.
Adaś miał trudny czas, ale w tym względzie to chwilami mam wrażenie, że z tygodnia na tydzień jest coraz gorzej.
Padało tak w środę w nocy. Padało cały czwartek. W piątek czekała nas niemiła niespodzianka. Wyjrzeliśmy rano przez okno i zobaczyliśmy, że woda podchodzi pod dom. Deszczówka nie wsiąkała już w glebę. Walczyliśmy więc z zalanym ogródkiem, licząc że woda nie podejdzie wyżej i nie dostanie się do mieszkania. Jak na złość dalej padało.
W przeciągu tego tygodnia było jeszcze kilka innych niezbyt miłych przygód. Do tego Adaś funkcjonował na tyle kiepsko, że nie wiedzieliśmy, czy to ma podłoże tylko psychiczne, czy też fizycznie coś mu jest. 
Gdzieś koło piątku marzyłam dosłownie o jednym spokojnym wieczorze, bez stresu.

Ze względu na pogodę i nastrój Adasia nie udało nam się zrealizować wszystkich planów na majówkę, ale za to na sam koniec długiego weekendu wybraliśmy się do Zoo.
W niedzielę pogoda wreszcie dopisała.
Dzień wcześniej opracowałam obrazkowo całą wyprawę, żeby Adasia oswoić z tematem. Rozpisałam plan zwiedzania. Uznałam, że najlepiej będzie zobaczyć kilka dobrze znanych z książeczek zwierząt. Tyle, ile jest w stanie ogarnąć malutkie dziecko.
Cóż, wraz z nadejściem pogody na ten sam pomysł, co my, wpadło chyba pół miasta. Zaczęło się od problemu z parkowaniem. Potem była długa kolejka. Na miejscu sporo zwiedzających. Dobrze, że wybrana przez nas trasa była tą mniej uczęszczaną.
Tygrys się schował. Hipopotam nie zrobił na Adasiu żadnego wrażenia. Słonie miały właśnie sprzątany wybieg, więc ich nie było. Odkryciem okazały się...karpie! Zwykłe karpie pływające w oczku wodnym, tak skonstruowanym, że można je było oglądać przez szybę.  Spędziliśmy przy nich ponad pół godziny. Adaś był zachwycony. Co chwilę wołał "patrz, patrz, płynie ten duży!" Pozwolił, żeby inne dzieci były obok, tak był zajęty rybkami. Chyba nawet z jednym z chłopców podzielił się informacją, że widzi dużą rybę. A może mi się wydawało, że to jemu ją pokazywał? Może do nas mówił, albo do siebie. Nie ważne. Grunt, że mu się podobało.
Chcieliśmy więc zabrać Adasia - nieco poza planem, bo i te karpie były poza planem, nawet nie wiedziałam, że w Zoo można je zobaczyć - do budynku z akwariami. Piękne tropikalne ryby, rafa koralowa. Niestety, szum w budynku był dla Adasia nie do zniesienia.
To samo z budynkiem terrarium, który był w planach. Przy wejściu do budynku są toalety, a w toaletach suszarki do rąk. Do tego naprzeciwko wejścia stoi automat z kawą, z którego ktoś akurat korzystał. Ewakuacja natychmiastowa.
Na dobre Adaś rozkręcił się pod koniec zwiedzania. Mniej osób, miejsce już bardziej znane.
W drodze powrotnej mówił, że mu się podobało. Po czym usnął nam w samochodzie.
A my mieliśmy wreszcie wolny, bezstresowy wieczór. Siedzieliśmy wsłuchując się w koncerty żab pod domem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz