środa, 27 stycznia 2016

Zakupy z Adasiem

Zakupy. Czynność zwykła i codzienna, bo nie mówię tu o niczym innym, jak o kupowaniu artykułów spożywczych, ewentualnie kilku kosmetyków. Z Adasiem niemożliwe. Był czas, że nie udawało nam się nawet wejść do sklepu. Ba! nie udawało nam się wyjść z domu. Potem bywało już lepiej, a teraz? Cóż...
Pewnego razu przyniosłam do domu nową szczoteczkę do zębów.
-Mamo, ale dlaczego MI nie kupiłaś? - zawołał Adaś niemal z wyrzutem.
Zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że nie było takiej, jak miał poprzednio. Gdyby w sklepie była taka sama, kupiłabym od razu. Tymczasem nie wiedziałam, czy inna szczoteczka, w innym kolorze, zostałaby zaakceptowana. Pewnie wiecie, co mam na myśli. Nie taka i już!
Postanowiłam wykorzystać sytuację.
- Kupię ci nową szczoteczkę, ale musimy razem pójść do sklepu, żebyś sobie wybrał taką, która ci się spodoba. Przy okazji kupimy parę rzeczy do jedzenia.
Adaś się zgodził. Następnego dnia więc wybraliśmy się wszyscy na zakupy. Do pewnego momentu było całkiem nieźle. Potem jednak zadanie Adasia przerosło i zaczęło się...Wchodzimy do sklepu. Logistyka zaplanowana: tata Adasia szybko leci do jednego sklepu po zakupy spożywcze, my do drugiego po szczoteczkę i kosmetyki.
Już w drzwiach żałowałam, że nie mam ze sobą listy zakupów. Biegnę za Adasiem, który postanowił skrócić czas zakupów do minimum, i myślę co to ja miałam kupić. Już po chwili ograniczam tę listę tylko do najbardziej niezbędnych rzeczy. Wiecie, takich, bez których nie obejdziemy się do następnego dnia. Po drodze łapię jakiś żel pod prysznic. Biegnę dalej, starając się Adasia nie stracić z oczu. Jednocześnie próbuję sprawdzić, czy to, co w pośpiechu wzięłam z półki na pewno jest tym, czym mi się wydaje, że jest. Dlaczego opis produktu po polsku jest drobnym druczkiem na odwrocie opakowania?! Kolejny punkt programu - szczoteczki do zębów...
-Jest taka...i taka...- pokazuję Adasiowi.
Adaś chwycił pierwszą, którą mu pokazałam, na inne nawet nie popatrzył. Jego poprzednia szczoteczka była zielono-niebieska i zdawało mi się, że tylko taka będzie akceptowalna, ale nie! Tym razem czerwono-pomarańczowa. Myślę, że gdyby pierwsza z brzegu była różowa, to też by nie było różnicy.
Idziemy dalej. Adaś chwycił mnie za rączkę od torebki. Czyżby chłopak nauczył się chodzić jak inne dzieci, przy rodzicu? Co prawda nie za rękę, ale postęp jest...Tak przynajmniej myślałam do czasu, aż  poczułam, że "torebka" ciągnie mnie powoli, lecz stanowczo, w kierunku wyjścia ze sklepu...
Wreszcie wylądowaliśmy przy kasie (od wejścia do sklepu minęło może 5 minut). Ciągle miałam nadzieję, że kupuję żel pod prysznic, a nie na przykład szampon do włosów, choć wcale nie byłam tego pewna. Przynajmniej szczoteczka do zębów na pewno była szczoteczką do zębów. Zaraz....czy na pewno przedział wiekowy napisany na opakowaniu się zgadza?! Zapomniałam sprawdzić. No i na pewno zapomniałam jeszcze o kupieniu jakiejś niezbędnej rzeczy, tylko jakiej?
Przed nami jedna osoba. Tylko jedna, na szczęście. Wzrasta prawdopodobieństwo, że uda nam się zapłacić za zakupy bez wcześniejszego wybuchu niezadowolenia ze strony Adasia. Jest nawet szansa, że opuścimy sklep niezauważeni przez pozostałych klientów, o ile do tej pory nie zainteresowali się naszym sprintem pomiędzy półkami.
Z tej radości, że wychodzimy ze sklepu, Adaś nawet powiedział pani kasjerce:
-Do widzenia! Do zobaczenia!
Wyszliśmy. Adaś odetchnął z ulgą. Ja też.
PS. Miewacie tak czasem?

1 komentarz: