czwartek, 17 września 2015

Dzisiaj w Ogrodzie Botanicznym

Popołudniu, zaraz po przedszkolu, Adaś z tatą wybrali się do Ogrodu Botanicznego. Ja dołączyłam później.
Było zupełnie inaczej niż w maju. Pusto (prawie pusto) i spokojnie. 
Jakaś młoda para robiła sobie zdjęcia ślubne. Kiedy przyszłam Adaś oznajmił, że widział ludzi, co przed chwilą mieli ślub. Ślub mieli, ale zapewne nie przed chwilą.
Obeszliśmy wszystkie fontanny. Fontanny są oczywiście najlepsze i nie ma co ukrywać, to właśnie ze względu na nie Adaś tak lubi odwiedzać Ogród Botaniczny. 
Zwiedziliśmy też szklarnie, do których nawet nie zajrzeliśmy poprzednim razem. Tym razem Adaś sam mnie tam zaciągnął. Jednak kiedy tylko ktoś poza nami pojawiał się w szklarni, synek zarządzał odwrót. Bez krzyków czy protestów. Chwilami wydawało mi się wręcz, że nie zauważa tych ludzi. Nawet na nich nie spojrzał, choć widział ich zapewne na swój sposób. W ułamkach sekundy skanował ich wzrokiem. A może wystarczało mu samo wyczuwanie czyjejś obecności? To, że ta osoba jest, bo pojawił się jej cień, bo buty stukają po posadzce?
Wówczas tylko dyskretnie i cicho mówił:
-Możemy już iść - tak, jakby "możemy już iść" oznaczało, że zobaczył wszystko, co mieliśmy zobaczyć i naturalną koleją rzeczy jest pójście dalej...
W szklarni Adaś zobaczył kaktusy. Powiedział, że dzisiaj spodobały mu się najbardziej ze wszystkich roślin. Poprosił mnie, żebym zrobiła im zdjęcie - najwyższy wyraz uznania dla doznań estetycznych. 


Żwirek ze ścieżki był wszędzie. We włosach, za koszulką. Taki dodatek do spaceru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz