wtorek, 7 lipca 2015

O rozmowie

Rozmowa telefoniczna z lekarką. Uzyskuję informacje o wynikach badań Adasia, kolejne zalecenia... 
Nie, to nie będzie wpis o merytorycznej stronie tej rozmowy. To będzie wpis o samej rozmowie. O rozmowie pomiędzy lekarzem a pacjentem czy rodzicem pacjenta.
Uzyskuję więc informacje, po które miałam się zgłosić. Rozmowa jest rzeczowa i życzliwa....do czasu.
Spodziewałam się, że tak będzie, więc tym bardziej się do tej rozmowy przygotowałam. Dokładnie przemyślałam, co chcę powiedzieć i jak powinnam to powiedzieć, żeby rozmowa mogła toczyć się dalej i doprowadzić do konstruktywnych wniosków.
...
Po skończonej rozmowie odkładam słuchawkę. Co czuję? Złość? Złość też. Przede wszystkim jednak rozczarowanie. Tak bardzo liczyłam, że uda się po prostu - porozmawiać. 
Czasami odnoszę wrażenie, że niektórzy lekarze potrafią prowadzić monolog, ale rozmawiać niestety nie potrafią. Wszystko jakoś się toczy, dopóki pacjent nie zadaje pytań. Dopóki nie wyraża wątpliwości, jakkolwiek grzecznie chciałby to zrobić. 
Nie lubię generalizowania. Zresztą nie lubię też narzekania. Z czasem przychodzi jednak zniechęcenie. Z czasem przychodzi refleksja, że po co w ogóle podejmować rozmowę...
...Widział ktoś siatki centylowe, w których 5-latek mierzący 95 cm by się mieścił na 3-cim centylu?
"Najłaskawsze" siatki centylowe, które znam, wymagają 9 cm więcej, ale zdaniem pani doktor ja korzystam z "innych siatek" (korzystam na przykład z tych, umieszczonych na końcu książeczki zdrowia Adasia). 
Gdyby to jeszcze było absolutnie nieistotne dla dalszego postępowania i - mówiąc wprost - podejmowanego wobec pacjenta postępowania, na pewno bym nie poruszała tej kwestii. Ale akurat tutaj to jest bardzo istotne! Pani doktor doszukała się bowiem u Adasia skrajnej niedowagi w połączeniu z niemal prawidłowym wzrostem.

I jeszcze o rozmowie, której nie było.
Majowy pobyt na oddziale endokrynologicznym. Ostatni dzień testu. Wychodzimy do domu. Wyników nie znamy, lekarza widzieliśmy tylko przy przyjęciu na oddział.
Przed wyjściem mamy jeszcze poczekać na pana doktora.
Mamy czekać, mamy czekać...Nie mamy czekać. Pan doktor jest w poradni. Wypis przyjdzie pocztą. Do widzenia.
Byliśmy już spakowani i gotowi do wyjścia. Dziewczynka, która leżała z Adasiem na sali, tak samo.
Dosłownie w progu sali - wychodząc już do domu, z bagażami w rękach, natknęliśmy się na obchód. Na salę weszli wszyscy lekarze, pracujący na oddziale, i pani ordynator.
Każdy z lekarzy zdawał raport, na temat stanu zdrowia pacjenta, którego ma pod opieką.
"A więc, pani ordynator, to jest Adam, zdiagnozowano u niego niedoczynność przysadki...obecne wyniki testu...pierwotny niedobór IGF-1...pierwszy taki przypadek w naszej klinice..."
Więc o wynikach badań dowiedzieliśmy się właśnie w taki sposób.
Staliśmy wtedy, zupełnie mali, sprowadzeni do roli "przypadku", pośrodku grona lekarskiego, które zastanawiało się, co z tym "przypadkiem" zrobić. Pani ordynator rzucała czasami nazwami jakiś zespołów genetycznych, pytała lekarza prowadzącego o wykonane badania.
W głowie szumiały mi, bądź co bądź, niepomyślne wyniki badań i niepewność, wielka niepewność.
(Jejku, jakby mogła to bym się tam popłakała!)
Na szczęście była wtedy jedna pani doktor - ta "nasza", choć już nie "nasza", która znalazła dosłownie minutę, by zamienić z nami dwa słowa. Dwa niezwykle ważne słowa.

3 komentarze:

  1. Wiesz, to prawdziwy wpis i mimo życzliwości jaką spotykamy na drodze, odczucia mam podobne, do tego stopnia, że zaczęłam omijać lekarzy i badań z Magdaleną, zresztą nie tylko badań...- mam dość, a przede mną mnóstwo papierkowej roboty.....

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że lekarze tego nie czytają.... Przykre :(
    pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz rację, na każdym kroku dają nam do zrozumienia, że jesteśmy od nich zalezni w najważniejszych dla nas sprawach... sprawach zdrowia naszego czy naszego dziecka.... Przykre to. Lecz poznałam również i takich którzy zawsze znajdą czas by porozmawiać czy wytłumaczyć i nie ograniczyć się do roli przypadku... Szkoda, że tych drugich jest mniej.
    ...

    OdpowiedzUsuń