czwartek, 19 czerwca 2014

Dzielny pacjent u dentysty

Adaś ma za sobą pierwszą wizytę u dentysty. 
Stomatologa musieliśmy szukać na szybko, bo adasiowe ząbki niemal z dnia na dzień z białych stały się brązowe. Początkowo naiwnie sądziłam, że to efekt niedokładnego mycia i osadu szybko uda się pozbyć. Niestety, nawet wyjątkowo dokładne i długie mycie zębów nie przynosiło rezultatu.
Dostępne terminy i tak były w granicach 2 tygodni, dając nam odpowiedni margines czasu, żeby Adasia do tej wizyty przygotować. Na początek bardzo delikatnie wspomniałam o konieczności pójścia do dentysty. Miałam zamiar wyjaśnić, o co chodzi, zakładając, że Adaś ma o tym wszystkim nikłe pojęcie. Byłam w błędzie. Nie wiem, kto i co dokładnie Adasiowi mówił o wizycie u dentysty, ale przedstawił ją w na tyle niekorzystnym świetle, że na samo słowo "dentysta" Adaś zareagował płaczem. Później, przy innej okazji wspomniał, że kolega z przedszkola był u dentysty, więc pewnie to on opowiedział, że wizyta u dentysty nie należy do przyjemnych. 
Książeczkę o dentyście Adaś przyjął dobrze. Niestety w całej bibliotece nie znalazłam pozycji idealnie dostosowanej do wieku Adasia. Ta, którą wypożyczyliśmy, wydawała mi się nieco zbyt szczegółowa, więc musiałam trochę improwizować, pomijając niektóre kwestie. 
W końcu nadszedł dzień zaplanowanej wizyty. Rano tata przypomniał Adasiowi, co go czeka. Adaś się rozpłakał. Nie wróży to dobrze - pomyślałam. Z przedszkola odebrałam zapłakanego Adasia. "Nie chcę do dentysty!" Wszystkie tłumaczenia i próby oswojenia tematu były daremne. Nawet obietnica, że później pójdziemy obejrzeć "fontannę koło mamy pracy". 
Koło mojej pracy jest fontanna, a nawet dwie. Kiedyś Adaś był tam, ale fontanna nie działała. Została wyłączona na jesienno-zimowe miesiące. Od tego czasu synek bardzo chciał zobaczyć "jak fontanna będzie działała". Uznał jednak, że przecież nie trzeba iść w tym celu do dentysty. Możemy pojechać tam od razu ;)
Gdzieś w połowie drogi na przystanek Adaś się nieco uspokoił. Na miejscu był jeszcze drobny opór, który szybko minął. Byłam pod wielkim wrażeniem. Mój synek zachowywał się rewelacyjnie! Poszedł ze mną do łazienki w obcym miejscu (jak to dobrze, że w toalecie u dentysty nie było automatycznej, szumiącej wentylacji, która włącza się wraz z włączeniem światła - jejku, jaki stres przeżywałam naciskając przycisk włączający światło...) Przywitał się z panem doktorem. Grzecznie siedział mi na kolanach. Pozwolił sobie zajrzeć do buzi. A na koniec zebrał pochwały za piękne ząbki bez ani jednej dziury :) i wybrał sobie w nagrodę plastikowy zegarek. 
Pan doktor stwierdził, że osadem mam się nie przejmować. To tylko osad, a nie przebarwienie i powinien zejść przy użyciu specjalnej pasty dentystycznej. Mogliśmy się nawet za to zabrać od razu, ale wspólnie doszliśmy do wniosku, że jak na pierwszy raz to mogłoby być za dużo, tym bardziej, że sprawa nie jest pilna. Najprawdopodobniej osad ten powstał od leków wziewnych i to by się zgadzało - pojawił się zaraz po kwietniowo-majowej serii zapaleń krtani. 
Jeden problem mniej, bo trochę się niepokoiłam tymi ząbkami. Został jeszcze drugi, ale o tym napiszę innym razem. Oby okazało się, że i w tym przypadku panikuję niepotrzebnie.

Po wizycie u dentysty poszliśmy zobaczyć fontannę. Adaś nie mógł się na nią napatrzyć. Oglądał ją z każdej strony. Drugą też poszedł zobaczyć, ale uznał, że jest dużo mniej interesująca. Potem poszliśmy pieszo do taty pracy, robiąc sobie spacer przez okolice wrocławskiego Ostrowa Tumskiego. Adaś oglądał przepływające łódki, restaurację na wodzie, mosty. Żałowałam, że nie wzięłam ze sobą aparatu fotograficznego. W żaden weekend nie udało nam się jeszcze wybrać na Ostrów Tumski, a tymczasem zdarzyła się nam taka piękna i zupełnie niespodziewana wycieczka. Najlepsze w tym wszystkim było to, że była to jedna z tych nielicznych chwil, kiedy dogadywałam się z Adasiem. A Adaś - siedząc sobie w wózku  - zamiast mruczeć i krzyczeć, rozglądał się wokoło i zdawało się, że wszystko go interesuje. "Mamo, patrz, łódka! Mamo, patrz..." 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz