niedziela, 13 października 2013

Myślałam, że tym razem będzie lepiej

Pod koniec września miałam opisać pierwszy miesiąc Adasia w przedszkolu.
Pozytywnym zaskoczeniem było to, że Adaś cały wrzesień do przedszkola chodził. To znaczy - nie licząc pierwszej infekcji złapanej po zaledwie dwóch dniach, nic się nie działo. Nie chodzi mi o przedszkolne choroby typu gorączka i katar, bo je biorę pod uwagę. Pamiętam jednak próby posłania Adasia do żłobka dwa lata temu. Każda infekcja trwała bardzo długo i wiązała się z pobytem w szpitalu.
Więc tamto przeziębienie na początku września sprawiło, że uwierzyłam, iż może być normalnie. Jeden dzień gorączki, którą można było kontrolować lekami, do tego katar przez 3 dni i po sprawie.

Niestety pierwszą połowę października Adaś spędził w szpitalu. Był to najdłuższy, jak dotąd pobyt, prawie 2-tygodniowy. Od piątku jesteśmy w domu i Adaś pomału dochodzi do siebie.
Zaczęło się od zapalenia krtani. Rano gorączka, która po leku ładnie spadła. Innych objawów brak. Popołudniu gorączka wróciła. Po podaniu leku nadal ponad 38 stopni. Już wtedy czułam, że nie jest dobrze. Adaś zasnął i obudził się ze szczekającym kaszlem i przerażeniem w oczach, bo nie mógł złapać powietrza... Poprzednie zapalenie krtani przechodził niespełna 3 miesiące temu.  
Tym razem na szczęście udało nam się opanować sytuację w domu. Ze świadomością, że Adaś został postawiony do pionu zapewne tylko chwilowo, szybko pojechaliśmy na dyżur nocny. Najpierw kolejka do lekarza. Już wtedy Adaś wyglądał źle, a temperatura znów rosła. Dostaliśmy skierowanie do szpitala. Potem spędziliśmy kilka godzin w kolejce do szpitalnej izby przyjęć, z nadzieją, że gorączkę uda się utrzymać na poziomie 38,6 stopni i nie wzrośnie wyżej...
Przez noc i przez następne dni Adaś miał się w miarę dobrze. Gorączkował jeszcze trochę, ale gorączka spadała po lekach. Poza tym wszystko szło w dobrą stronę. Do szpitala trafiliśmy w środę, a na poniedziałek szykowaliśmy się do domu.

W tym czasie Adaś nawiązał bliższą znajomość z chłopcem z łóżka obok. Kolega był starszy o ponad dwa lata, ale Adasiowi to nie przeszkadzało. Nie mogłam uwierzyć, że Adaś zauważa inne dziecko! Do tego się z nim bawi! Ale to jeszcze nie wszystko - bawili się w zabawę z fabułą, taką normalną dziecięcą zabawę! Naprawdę wyjątkowo się chłopcy polubili. Ja patrzyłam na to z boku (nie musiałam ciągle siedzieć przy Adasiu, bo on się przecież z kolegą bawił!), przecierałam oczy ze zdumienia i myślałam sobie "jaki tam autyzm, nawet jeśli był to poszedł sobie precz". Może nie do końca w to wierzę, naiwna nie jestem, ale z drugiej strony czemu nie miałabym cieszyć się taką chwilą - kiedy widzę, jak moje dziecko jest lubiane i jak potrafi się bawić z innym dzieckiem.

Od soboty zaczęło być gorzej. Gorączka utrzymywała się dość długo. W niedzielę było już bardzo nieciekawie, bo leki przeciwgorączkowe nie skutkowały. Adaś zasnął o 16.30 i tak spał.
To były dwie bardzo długie noce i dwa bardzo trudne dni.
W niedzielę późnym wieczorem, przy maksymalnej dawce leków, Adaś miał już prawie 40 stopni gorączki. Cały czas był na antybiotyku. Zaczęła się walka z gorączką, czekanie na lekarza, obawa o drgawki gorączkowe i chyba jeszcze większy strach o to, co tak naprawdę się dzieje. Drgawki w takiej formie, jak ostatnio, się nie powtórzyły, ale w momencie najwyższej gorączki Adasiowi zaczęły uciekać oczy.
W tym wszystkim miałam szczęście, że nocną zmianę miały naprawdę cudowne panie pielęgniarki.
Na walce z gorączką minęła cała noc. Adaś miał pobrane badania. Skoro nikt nie przyszedł mnie poinformować o ich wyniku, to znaczy, że jest dobrze. Potem lek przeciwgorączkowy dożylnie. Pielęgniarka zapewniała mnie, że do 3 w nocy powinien działać. Niestety, już o 1 gorączka gwałtownie rosła...
Lekarze nie mogli znaleźć przyczyny tak wysokiej temperatury. W dzień kolejne badania - wszystkie wyniki prawidłowe. CRP w normie, żadnych innych wykładników infekcji. Był to bardzo trudny dzień dla Adasia. Z wysoką gorączką przechodził jedno badanie za drugim - kilkukrotne pobieranie krwi, usg brzucha, rtg klatki piersiowej...Dopiero trzecie z kolei badanie wykładników stanu zapalnego, bardzo czułe, coś wykazało - lekko podwyższony poziom prokalcytoniny, wskazujący że może to być infekcja bakteryjna. Była więc podstawa, by zmienić antybiotyk.
Kolejną noc Adaś jeszcze gorączkował, ale nad ranem termometr pokazał 36,6.
Adaś był bardzo osłabiony, cały dzień leżał i nie pozwalał wyjąć się z łóżka, ale gorączka już nie wróciła. Właściwie do dziś maluszek dochodzi do siebie, widać, że więcej śpi, mnie je i zwyczajnie - jest zmęczony. Ale zdrowieje.
Przyczyny gorączki nie udało się znaleźć. Infekcja bakteryjna, tyle. Nie udało się znaleźć umiejscowienia stanu zapalnego. Adaś w badaniu wyglądał na zupełnie zdrowe dziecko, gdyby nie ta gorączka, i wyniki badań miał jak zupełnie zdrowe dziecko, poza tym jednym, bardzo czułym wykładnikiem...

2 komentarze:

  1. Adaśku, zdrowiej, maluszku.
    Wszelkie zarazy precz!
    Ściskam Was oboje bardzo mocno i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję w imieniu Adasia i swoim .
      Oby już więcej nic takiego się nie zdarzyło, bo coś ostatnio za często się zdarza :(

      Usuń