środa, 6 marca 2013

Kolejne znaki zapytania

Ostatnie dwa dni były dla nas bardzo niespokojne.
Nigdy nie panikowałam przesadnie przy byle infekcji, ale Adaś skutecznie mnie tego przekonał.
Ubiegłej jesieni Adaś poszedł do żłobka. Zapewne nie chorował więcej niż inne dzieci, ale ciężej wszystko przechodził. Trzy pobyty w szpitalu w przeciągu dwóch miesięcy. Każda infekcja tak się kończyła.
Teraz w grudniu doszły drgawki gorączkowe.
Tym razem trudno mi było zachować spokój, widząc jak Adasiowi rośnie gorączka. Bałam się, że powtórzą się drgawki gorączkowe. Zmieniałam chłodne okłady i przy każdym szybszym Adasia oddechu serce skakało mi do gardła. A Adaś wyglądał rzeczywiście źle - blady, sine podkówki pod oczami. 
Lekarka stwierdziła anginę. 
Gorączka minęła po jednym wieczorze i jednej dawce paracetamolu. Późnym wieczorem już Adaś nie był rozgrzany. Czekaliśmy, aż lek przestanie działać, ale temperatura na szczęście nie rosła. 
Rano Adaś obudził się w dobrym nastroju, gardło go nie bolało, na nasze niewprawne oko nawet nie miał zaczerwienionego. Myślałam, że po infekcji - cokolwiek to było.
Wszystko było dobrze do czasu popołudniowej drzemki. Adaś zasnął późno i spał długo. Obudził się, ale jakby spał dalej. Nie chciał żadnego kontaktu, nie pozwalał się dotknąć, odwracał się tyłem. Zawiesił się. Przelewał przez ręce. Znów wyglądał źle i tym razem gorączki nie miał. Przypomnieliśmy sobie, że już w piątek nie mogliśmy go dobudzić z popołudniowej drzemki.
Kolejny wieczór w nerwach, chyba jeszcze większych niż poprzednio. Nawet, kiedy Adaś już wstał. Postanowiliśmy pojechać do lekarza po tym, jak przez chwilę lekko się zatrząsł. Nie drgawki - bardziej wzdrygnięcie.
Przekonaliśmy się, jak wygląda wieczorowa pomoc medyczna. Po prostu jej nie ma. Jedyna możliwość to dyżur dla dorosłych. Pediatry brak, tylko internista. Pani w rejestracji uświadomiła nam, że jakby co to i tak nas odeślą na izbę przyjęć do szpitala pediatrycznego. A tam kolejka na 3-4 godziny czekania.
Wróciliśmy więc do domu z nadzieją, że noc będzie spokojna. Rano do przychodni.
Tym razem usłyszeliśmy, że Adasiowi nic nie jest, w pełni zdrowe dziecko, żadnych oznak infekcji. Nawet anginy nie miał, bo gardło zupełnie czyste.
Z jednej strony spokój, wreszcie spokój. Taki normalny dzień. W domu.
Z drugiej strony - kolejne znaki zapytania i ogromny stres przy najmniejszym nawet odstępstwie od normy. 

Mam nadzieję, że minęło. Za dwa tygodnie mamy eeg. Nadal wierzę, że wyjdzie prawidłowo. Choć już z nieco mniejszą pewnością, odkąd neurolog stwierdziła, że pierwszy epizod drgawek gorączkowych w tak późnym wieku rzadko się zdarza.

4 komentarze:

  1. Witam :) podczytuję Was od jakiegoś czasu i życzę Adasiowi duuużo zdrówka, a Wam rodzice Adasia, przede wszystkim spokoju ;) co do służby zdrowia się nie wypowiem, pewnie admin by nie mógł tego opublikować... Może przy następnym nie daj Boże takim ataku drgawek warto było by zrobić morfologię krwi i crp, żeby faktycznie z czystym sumieniem wykluczyć infekcję?
    Pozdrawiam
    Karmelia (mama Jagódki z BB)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiedziałam, że czytasz bloga Adasia :)
    Spokój - tak, przydałby się stanowczo. Na szczęście od wczoraj jest dobrze.
    W grudniu po drgawkach Adaś miał wszystkie badania, bo nas zatrzymali w szpitalu. Wtedy wyszło nieco podwyższone crp, czyli jakaś infekcja była. Tylko z tego, co nam lekarze mówili są dwie możliwości - drgawki gorączkowe lub napad padaczkowy wywołany przez gorączkę.
    Tym razem nie wiem, ale skoro była gorączka to coś pewnie tam się działo?

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzymamy kciuki za dobre wyniki, i jeśli pozwolicie zostaniemy z Wami na dłużej

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję.
    Oczywiście - bardzo nam miło powitać kolejnych czytelników bloga :)

    OdpowiedzUsuń