niedziela, 17 marca 2013

Biblioteczny baranek i...coś, na co długo czekaliśmy

Wczoraj po raz kolejny byliśmy w naszej bibliotece na zajęciach dla maluchów.
Zapowiadało się średnio. Chociaż zawsze bierzemy pod uwagę, że być może trzeba się będzie wycofać, bo Adasiowi coś się nie spodoba, to jednak tym razem braliśmy to pod uwagę wyjątkowo serio. Do tej pory, a byliśmy już parę razy na różnych zajęciach, nie było źle. Owszem, Adaś trzymał się raczej z boku, kiedy hałas i otoczenie bardzo mu nie odpowiadały uciekał do innego pomieszczenia, do książek, jednak nigdy nie musieliśmy ewakuować się w trybie przyspieszonym.
Tym razem obawialiśmy się, że tak nie będzie. Piątek był bardzo intensywny. Po takich dniach na ogół następuje odreagowanie. Na komunikat "dziś pojedziemy do biblioteki" Adaś zareagował histerycznie. Ubrać się nie dał. Już miałam przed oczami dwa scenariusze - odpuszczamy na wstępie albo zanosimy krzyczącego Adasia do samochodu siłą. Po jakimś czasie zadziałało "wypożyczymy nowe książeczki". Dobrze, że zabraliśmy się za ubieranie odpowiednio wcześnie. Trwało to tak długo, że inaczej byśmy nie zdążyli.
Baranek z masy solnej
Na miejscu - lepienie wielkanocnych baranków z masy solnej. Efekt - rewelacyjny! Adaś z drobną pomocą taty ulepił ślicznego baranka. Do dziś baranek zdążył wyschnąć. Jeszcze tylko pomalowany nie jest...ale chyba z tym damy już sobie spokój.
Po zajęciach obowiązkowe wypożyczanie książeczek. Znów wyszliśmy z jedną z obowiązkowych pozycji czytelniczych - które były już czytane z tysiąc razy, które Adaś bezbłędnie lokalizuje na bibliotecznych półkach, a rodzice najchętniej schowaliby gdzieś głęboko, żeby nieco odetchnąć od czytania ciągle tego samego.
Najbardziej zapamiętana chwila dnia - powrót z biblioteki.
Prawie co miesiąc Adaś spotyka w bibliotece swoją o rok starszą koleżankę. Zresztą - nie tylko w bibliotece. Chyba się lubią. Na swój sposób. Bawili się razem nie raz, choć właściwie trudno było to nazwać wspólną zabawą. Nie wiem, jak to opisać, ale zachowanie Adasia zawsze było...takie inne. Na dystans? Przez mgłę?...W każdym razie Adaś bardziej zajmował się swoją zabawą i tolerował obecność innego dziecka. Tyle, że czasami zauważał, iż ono w ogóle jest.
Czas się zbierać do domu. Ala pobiegła gdzieś w korytarz, uciekając mamie i nie chcąc się ubrać...Adaś za nią. Złapał kontakt. Podchodzili razem do okna, jak to dzieci robią krzyczeli coś do siebie, naśladowali jedno drugie, przedrzeźniali się. Musieliśmy trzymać fason i nawoływać Adasia do zdyscyplinowania się i powrotu. A jednak w głębi duszy byliśmy tacy szczęśliwi, że Adaś zachował się podobnie jak inne dzieci w jego wieku! Cieszyliśmy się, bo widać było jak Adaś dobrze się bawi razem z koleżanką. Nie obok.
Potem wracaliśmy kawałek razem. Dzieci biegały ze sobą, goniły się, szły za rączkę. Bajka normalnie! Pod sklepem Adaś oznajmił, że on pójdzie "do sklepu z Alą". Randka to randka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz