poniedziałek, 25 marca 2013

Intensywny tydzień za nami

Miniony tydzień tak dał nam w kość, że prawdziwą radość sprawił weekend spędzony w domu na nic nierobieniu.
Poza wizytą w poradni genetycznej było jeszcze wtorkowe eeg.
Pobudka o 5 rano, żeby Adaś zasnął do badania. Około południa miałam lekkie obawy, czy nie będzie chciał spać za szybko.
Jadąc autobusem szukaliśmy czerwonych samochodów. To wynaleziony na szybko sposób, żeby rozwiać senność Adasia. Zadziałało, choć miałam spore wątpliwości czy szukanie samochodów to dobry pomysł. Adaś ani myślał spać i dzielnie powiadamiał mnie o każdym dostrzeżonym czerwonym samochodzie. Nie pytajcie, czemu akurat czerwone samochody - to pierwsze, co mi przyszło na myśli. Pewnie dlatego, że się wyróżniają. Jednak Adaś swoją spostrzegawczością mnie zadziwił. Zauważał samochody zaparkowane na podwórkach, w bramach, oddalone od naszej trasy o spory kawałek drogi, ledwo widoczne w gąszczu budynków. Sama musiałam wytężać wzrok, żeby je znaleźć.
Swoją drogą podczas kolejnej jazdy autobusem wykazał się podobną spostrzegawczością i tym razem wcale nie chodziło o czerwone samochody. Jak tylko wjechaliśmy do miasta Adaś dostrzegł pociąg. Jechaliśmy z nim równolegle, potem pociąg zniknął za budynkami. Po dłuższej chwili i przejechaniu sporego odcinka drogi Adaś radośnie wykrzyknął "pociąg!". Nie wiem, jak on go wypatrzył, bo ja dopiero później zorientowałam się, że ten pociąg rzeczywiście nadal jedzie równolegle z nami tylko gdzieś schowany za krajobrazem miasta. 
Przyjechaliśmy na miejsce. Adaś na wstępie rozbroił panią przygotowującą go do badania. Weszliśmy do gabinetu. Jedno z pierwszych pytań:
- Czy dziecko bierze jakieś leki?
Odpowiedziałam, że nie.
-Witaminy?
-Tak, witaminę D...
-...Omegamed...i jeścieee...dikofjoj - dopowiedział Adaś.
Usłyszałam, że Adaś bardzo dużo mówi. Chyba z przyzwyczajenia zaczęłam tłumaczyć, że synek w rzeczywistości jest sporo starszy niż wygląda...
-Ja wiem, ile Adaś ma lat. Widzę w dokumentach. On naprawdę dużo mówi w porównaniu z rówieśnikami.
Chyba nie muszę pisać, że się rozpłynęłam.
Potem usypianie. Przez chwilę myślałam już, że się nie uda. Na szczęście Adaś zasnął. Na koniec badania za to nie mogłam go dobudzić. Wyszliśmy na korytarz - spał dalej. Poczekaliśmy sporo czasu (był już tata Adasia). W końcu ubraliśmy go, wzięliśmy śpiącego do samochodu, przejechaliśmy przez całe miasto, zanieśliśmy do domu i...tak Adaś przespał w sumie 4 godziny. O 18 zaczęliśmy myśleć, czy to możliwe, żeby spał już do rana. Oraz - o której w nocy możemy spodziewać się pobudki.
Mamy to za sobą. Teraz znów trzy tygodnie czekania na wynik.

Cały ten tydzień Adaś bardzo odczuł. Widać to po jego zachowaniu.
Dobrze, że wczoraj i dziś było trochę spokoju.
Przygotowałam z Adasiem palmę na Niedzielę Palmową. Adaś nawet się cieszył i dumnie zaniósł swoją palmę do kościoła. Zażartowałam, że mógłby wygrać konkurs na najlepszą palmę w kościele. Na co tata Adasia - że Adaś to co niedzielę mógłby wygrać taki konkurs (to w kontekście zachowania...) Uprzejmie donoszę jednak, iż dziś Adaś był wyjątkowo grzeczny. Obeszliśmy kościół dookoła parę razy, zwiedziliśmy chór, ale obyło się (prawie) bez krzyków.
Poniżej zdjęcia. Palma tylko na zdjęciu wygląda jak kwiatki ;) Na uwagę za to zasługuje fakt, że Adaś się uśmiecha. Ostatnio przy okazji pisania postu o bibliotece długo i bezskutecznie szukałam zdjęcia uśmiechniętego Adasia, a tu proszę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz