wtorek, 25 września 2012

Bilans dwulatka

Tak, jak się spodziewałam, w kwestii nastroju Adasia nastąpił powrót do status quo.
Pobudka o 6.30. Wszystko na nie, krzyk z powodu nie tak ułożonych rzeczy w plecaku, nie tak poustawianych autek, próby sprzątnięcia rozrzuconych niby w nieładzie puzzli. Pół dnia przelewania wody. Na widok kolegi z sąsiedztwa ucieczka w świat kamyczków.
Do tego ten bilans. W takie dni jak dziś wyjątkowo trudno wyjść na czas z domu. Założyłam duży margines czasowy, a i tak idąc na przystanek musiałam wziąć Adasia na ręce żeby zdążyć.
Kierowca autobusu miał chyba zły dzień. Oznajmił, że nie ma wydać reszty - co jestem w stanie zrozumieć. Jednak sposób, w jaki to zrobił pozostawiał wiele do życzenia. Usłyszałam, że w takim razie po resztę zgłoszę się na dworzec PKS w Oleśnicy. Czemu nie we Wrocławiu, dokąd jechaliśmy? Zaproponowałam, że mój mąż nas odbierze i zapłaci za bilet, wtedy dostanę pieniądze z powrotem. Kiedy już miałam wysiadać kierowcę oświeciło, że jednak może mi wydać, tylko w drobnych...
Bilans dwulatka został zaliczony. Adaś mierzy 81 centymetrów, waży 8,7 kg.
Jeśli mam być szczera, to chciałabym mieć zaufanie do naszej pediatry i coraz bardziej je tracę. Dopiero kiedy sama poszłam z dzieckiem do poradni psychologiczno-pedagogicznej, i przyszłam z opinią, lekarka przyznała, że być może coś jest na rzeczy. Wcześniej mówiłam, że niepokoi mnie to, czy tamto. Problemy ze snem? Są różne dzieci, trzeba jakoś to przeżyć (które to dzieci śpią jak w zegarku). Zatykanie uszu, kręcenie głową? Przepłukać dziecku uszy...
Lekarka z pielęgniarką wymieniały między sobą kody z klasyfikacji chorób, kilka było, wyłapałam "całościowe zaburzenia rozwojowe". Wpisały. Ani słowa do nas. W książeczce "nieharmonijny rozwój". Myślę, że wiedzą, że my wiemy. Ale mam poczucie, że nie ma tematu.
Czasem mi też się wydaje, że tematu nie ma. Problemu nie ma. Przecież jest dobrze...aż nadejdzie chwila, kiedy na nowo uzmysławiam sobie, jak bardzo się mylę.
Po bilansie poszliśmy do prababci Adasia na urodziny. Babcie zachwycały się, jak wnuczek pięknie bawi się samochodzikami. Nigdy takiej zabawy nie widziałam, bo w domu Adaś nie ma tylu autek. U babci może się bawić tymi, którymi lata temu bawił się jego tata. Wszystkie ustawił równiutko w rządku.

Żeby nie było tak pesymistycznie napiszę, iż ostatnie dwie noce Adaś przespał w całości, od wieczora aż do rana i to we własnym łóżeczku! Takie noce w przeciągu ostatnich dwóch lat możemy policzyć na palcach, więc to prawdziwy sukces.
Wczoraj z kolei młodszy kolega z sąsiedztwa "nauczył" Adasia jego imienia. Kolega ma nieco ponad roczek i jest znacznie bardziej towarzyski. Adaś oczywiście uciekł a kolega za nim wołał "a-da". Potem tata Adasia opowiadał mi całą tą sytuację a Adaś powtórzył "a-da". Więc poszliśmy na całość i było "a-da-siii". Dopiero jak Adaś zrozumiał, że to o niego chodzi w tym całym "a-da-siii", dał sobie spokój. Przecież on nie jest żaden tam Adaś!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz