niedziela, 13 lipca 2014

Początek wakacji

Na początku lipca, jak zresztą na początku każdego miesiąca, miałam dużo więcej pracy. Adaś więc spędzał popołudnia tylko z tatą. 
Tata zrobił synkowi prawdziwy początek wakacji, choć tak naprawdę wakacje planujemy dopiero w sierpniu. Atrakcji nie brakowało.
Na początek - to, co Adaś lubi najbardziej. "Tour de wrocławskie fontanny". Fontanna na Rynku, fontanna przy Placu Solnym (tam Adaś jeszcze nie był), fontanna przy ulicy Oławskiej...Adaś był zachwycony. 
Potem wizyta u prababci i wspólne pieczenie szarlotki.

Fontanna - to, co tygryski lubią najbardziej.
Któregoś dnia tata zabrał Adasia na przejażdżkę Polinką. Polinka to kolejka linowa przewożąca pasażerów z jednego brzegu Odry, na drugi. Kiedyś już nią jechaliśmy, ale i tak dla Adasia to było coś! Można było zakładać każdy scenariusz - od tego, że Adasiowi się spodoba, po krzyk i odmowę wejścia do gondoli. Sprawdził się ten pierwszy.

W oczekiwaniu na przejazd.

Następnego wieczoru Adaś zobaczył wśród swoich zabawek plastikowy stojak od samolotu. Przypomniał mu on ramię łączące kolejkę z liną. Od razu poszedł po zabawkowy pociąg i poprosił o taśmę klejącą. Po chwili z wielkim entuzjazmem oznajmił wszystkim domownikom, że właśnie zbudował Polinkę. Wspólnie wykombinowaliśmy jeszcze, jak połączyć ramię z nitką tak, żeby kolejka mogła naprawdę jeździć. Niemały był w tym udział Adasia. Żabkę od karnisza sam wyszukał w szufladzie, w której wszystko można znaleźć (a więc takiej, gdzie trafiają wszystkie rzeczy, które "może się kiedyś przydadzą"). Efekt - na załączonym zdjęciu. Pomysł autorski Adasia.

Domowa wersja Polinki. Projekt autorski Adasia.
Było też pieczenie babeczek. Adaś lubi przyglądać się jak ciasto rośnie w piekarniku. Tym razem wybrał wersję na leniuszka. Poszedł do łazienki, przyniósł sobie swój podest, pomagający mu zwykle dosięgnąć do umywalki, ustawił dokładnie naprzeciwko piekarnika, zasiadł na nim i z niedowierzaniem patrzył, jak babeczki rosły niemal w oczach. A jakie pyszne były!

Muffinki made by Adaś z tatą :)

To są te fajne chwile. Dzisiaj też taka była - przejażdżka rowerowa na plac zabaw. Adaś jeden plac zabaw ominął szerokim łukiem - bo za dużo dzieci. Ale kolejny mu się spodobał. Zresztą - ten, na który najczęściej chodzimy, o ile można tego określenia użyć w przypadku odwiedzania placu zabaw średnio kilka razy w roku. Był może czas, kiedy zabierałam Adasia na plac zabaw częściej, ale po jakimś czasie zauważyłam, że synek tego nie chce, nie lubi i po prostu się tam męczy.

Niestety, ogólnie mamy bardzo trudny czas. Adaś funkcjonuje znacznie gorzej. My zresztą też mamy mniej siły, żeby sprostać wszystkim wyzwaniom. Myślę, że to efekt permanentnego niedospania nas wszystkich. Adaś nadal chodzi spać bardzo późno, choć widać, że jest zmęczony. Zrobił się wybuchowy i byle powód jest pretekstem do zrobienia awantury. Do tego nasiliły się różne problemy sensoryczne. Jeszcze nie tak dawno mogłam na 5 minut wejść z Adasiem do sklepu i zrobić szybkie zakupy spożywcze. Owszem - krzyczał lub śpiewał po swojemu, ale tylko tyle. Teraz muszę go pilnować na każdym kroku. "Wchodzimy - w prawo - bierzemy chleb - w lewo - bierzemy masło - prosto - do kasy..." Wystarczy sekunda i się zdekoncentruje, zafiksuje na czymś albo będzie histeria. Największym problemem jest lizanie wszystkiego wkoło. Ostatnio był to taras...
Miewam chwile zwątpienia, kiedy patrzę na przechodzące ulicą 5-6-latki. Patrzę i wydają mi się już takie duże, samodzielne. Coraz mniej we mnie przekonania, że Adaś za rok, za dwa lata też taki będzie. Więcej obaw, że za ten rok, czy dwa, nadal nie będę mogła Adasia spuścić z oka, bo zje coś niejadalnego; że na spacerach nie będzie mowy o chodzeniu bez trzymania za rękę o ile w ogóle uda nam się pozbyć wózka do tego czasu?
Dochodzą problemy wychowawcze. Takie, co może mają jakiś związek z autyzmem, a może nie. 
W przedszkolu są już wakacje. Dopóki coś się działo, były zajęcia - angielski, który Adaś bardzo lubi, rytmika, gimnastyka, było jeszcze znośnie. Nie - dobrze, ale znośnie. Rytm dnia pomagał jakoś Adasiowi przetrwać w niezbyt korzystnych dla niego warunkach. Teraz grupy są łączone, zdarza się, że przyprowadzamy Adasia i wszystkie dzieci są w jednej sali - starsze z młodszymi. Ten chaos jest dla Adasia nie do ogarnięcia i na pewno też ma duży wpływ na jego zachowanie. Z przedszkola niadawno dostaliśmy sygnał, że coś się dzieje niedobrego. Adaś codziennie robi awantury i zaczyna reagować agresywnie, co się nigdy wcześniej nie zdarzało. Nie oznacza to, że kogoś uderzył, na szczęście nie, jeszcze nie...Ale na każdy zakaz reaguje krzykiem, konfrontacją. W domu jest zresztą to samo.
Do końca lipca zostały jeszcze nieco ponad dwa tygodnie. Jeżeli tylko jest taka możliwość, nie posyłamy Adasia do przedszkola. Niestety, takiej możliwości najczęściej nie ma. Potrzebujemy zmiany, bo to się może źle skończyć. Adaś na wszelkie możliwe sposoby daje nam do zrozumienia, że jego maksimum wytrzymałości zostaje właśnie przekroczone. A my jesteśmy na granicy wiary we własne kompetencje wychowawcze. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz