środa, 22 stycznia 2014

Poprzedni tydzień był cudowny...

Poprzedni tydzień był wręcz cudowny. Gdzieś w jego połowie uświadomiłam sobie, że jest u nas niemal zupełnie zwyczajnie i byłam z tego powodu ogromnie szczęśliwa. 
Wychodziłam rano do pracy. Tata zaprowadzał Adasia na 9 do przedszkola. Niemal cały tydzień bez porannego płaczu. Zawsze z obawą pisałam do męża "jak dziś było?" (źle czy bardzo źle?) A tutaj codziennie odpowiedzi, że dobrze! Wreszcie poczucie, że Adaś przedszkole co najmniej toleruje. Cicha nadzieja, że może to ten przełom i teraz będzie tylko lepiej. Potem wracaliśmy do domu i trwało to zaledwie kwadrans, i to całkiem miły kwadrans, zamiast godziny taplania się w błocie, krzyków, ucieczek i innych tym podobnych atrakcji. 
Zresztą, taki nasz rytm dnia trwał już od niemal dwóch tygodni i to też było na swój sposób cudowne. 

A wszystko to dzięki...przedstawieniu na Dzień Babci i Dziadka. Tak mi się przynajmniej wydaje. Próby do przedstawienia były na tyle intensywne, że Adaś niemal przez cały pobyt w przedszkolu mógł śpiewać i tańczyć. Wyłączając może czas posiłków. 
Już podczas pierwszego przedszkolnego przedstawienia byliśmy zaskoczeni, jak Adaś dobrze odnajdował się na scenie. Tym razem było jeszcze lepiej. Adaś był prześlicznym bałwankiem, śpiewającym, tańczącym i wcale nie stremowanym występem przed sporą widownią złożoną z babć, dziadków i rodziców. Babcie i Dziadek oczywiście byli niezwykle z wnuka dumni. Pani dyrektor przedszkola nie mogła się nachwalić. 
Tuż po przedstawieniu był czas na wspólne zdjęcia. Zaczęliśmy się rozglądać za Adasiem. Gdzie mógł się podziać, przecież z sali nie wyszedł? Tymczasem Adaś...odgrywał właśnie solówkę przed kamerą ;) Sam podszedł do pana, który kamerował, strzelił rozbrajający uśmiech, odpowiedział na parę pytań i pomachał na do widzenia. Przyznam, że nie znaliśmy Adasia z tej strony. Może on naprawdę ma zadatki na aktora ;) 
Jestem też pełna podziwu dla synka, że dał radę występować w za dużych bałwankowych spodenkach i dla 
ulubionej przedszkolanki Adasia, która dyskretnie czuwała nad sytuacją i poprawiała spadający kostium w razie potrzeby. Wszystkie przedszkolne przebrania są dla Adasia niestety sporo za duże. 

Już na przedstawieniu zauważyłam, że przedszkolne infekcje znów są w natarciu. W Adasia grupie na dwanaścioro dzieci była zaledwie piątka. Dzień później już czwórka. Przyszła i kolej na Adasia. Przedstawienie było w czwartek, a w sobotę wieczorem Adaś był już niewyraźny. W niedzielę obudził się z lekką gorączką i katarem. Liczyliśmy, że tym razem skończy się na zwykłym przeziębieniu, ale niestety. Kolejnej nocy było jasne, że Adaś ma zapalenie krtani, piąte już w przeciągu ostatniego półrocza. Znów gorączka sięgała 40 stopni. Mieliśmy obawy, czy damy radę w domu, czy nie powtórzą się drgawki. Na szczęście udało się gorączkę opanować w domu i mam nadzieję, że już idzie ku lepszemu, choć jutro na wszelki wypadek idziemy znowu do przychodni, bo coś Adaś zaczął nieładnie kaszleć. 

1 komentarz:

  1. Piękny Wnuk Babcie i Dziadki :-) Mama i Tata macie zdolnego wspaniałego Syna, a teraz Adaś wracaj do zdrowia :-)))

    OdpowiedzUsuń