Za nami lipcowy tydzień adaptacyjny, teraz czas na prawdziwe przedszkolne początki.
Tak, jak się spodziewałam, początki są trudne. Za wiele do opisywania nie ma. Na razie Adaś przebywa w przedszkolu niecałe trzy godziny. Pierwszego dnia cały ten czas przepłakał, aż oczka miał spuchnięte. Choć panie przedszkolanki mówiły, że jak na pierwszy dzień nie było źle. Drugiego dnia płakał przez większość czasu. A trzeciego dnia obudził się z gorączką i katarem.
Stres ogromny, biorąc pod uwagę, jak dotąd kończyły się wszelkie infekcje u Adasia. Jednak poza nieciekawym porankiem nie było źle. Lek zbił gorączkę, Adaś miał energii za dwóch (w przeciwieństwie do rodziców, którym jednak nieprzespana noc dała się we znaki).
W połowie dnia poczułam lekki przypływ optymizmu. Może to pierwsza infekcja, która zakończy się na zwykłym "gilu do pasa"? Oby! Choć czujności nie usypiam.
Jest też pozytywne zaskoczenie. Adaś powtarza piosenki zasłyszane w przedszkolu. "Głowa, ramiona, kolana, palce...", "My jesteśmy krasnoludki", "Jadą, jadą misie"...Nie wiem, jak on to wszystko zapamiętał, skoro ciągle płakał. Wczoraj wieczorem zapytał, co to jest "sezon" i okazało się, że...to było w piosence.
Tak, jak się spodziewałam, początki są trudne. Za wiele do opisywania nie ma. Na razie Adaś przebywa w przedszkolu niecałe trzy godziny. Pierwszego dnia cały ten czas przepłakał, aż oczka miał spuchnięte. Choć panie przedszkolanki mówiły, że jak na pierwszy dzień nie było źle. Drugiego dnia płakał przez większość czasu. A trzeciego dnia obudził się z gorączką i katarem.
Stres ogromny, biorąc pod uwagę, jak dotąd kończyły się wszelkie infekcje u Adasia. Jednak poza nieciekawym porankiem nie było źle. Lek zbił gorączkę, Adaś miał energii za dwóch (w przeciwieństwie do rodziców, którym jednak nieprzespana noc dała się we znaki).
W połowie dnia poczułam lekki przypływ optymizmu. Może to pierwsza infekcja, która zakończy się na zwykłym "gilu do pasa"? Oby! Choć czujności nie usypiam.
Jest też pozytywne zaskoczenie. Adaś powtarza piosenki zasłyszane w przedszkolu. "Głowa, ramiona, kolana, palce...", "My jesteśmy krasnoludki", "Jadą, jadą misie"...Nie wiem, jak on to wszystko zapamiętał, skoro ciągle płakał. Wczoraj wieczorem zapytał, co to jest "sezon" i okazało się, że...to było w piosence.
Trzymamy za Was kciuki! Choróbska siooo (joooo -jakby to powiedział mój Staś) :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. "Joooo" - musi fajnie brzmieć :)
UsuńA podobnie jak u Adasia, Stasia jedno z pierwszych słów było "nie działa" :) I teraz wszystko "nie działa", albo "nie można" :)
Usuńpoczatki w przedszkolu sa przewaznie trudne, szczególnie te infekcyjne, zwykle dziecko lapie wszystko jak odkurzacz :/oby was to mineło
OdpowiedzUsuńNiestety. Na częste infekcje musimy być przygotowani i w sumie nie to jest dla mnie problemem. Obawiam się bardziej o przebieg infekcji. Dwa lata temu podjęliśmy próbę posłania Adasia do żłobka. Poszedł 3 dni, złapał przeziębienie, ciągnęło się to bardzo długo i skończyło pobytem w szpitalu. Potem znów prawie miesiąc z domu, 3 dni w żłobku i znów pobyt w szpitalu. Wiem, że teraz jest dużo starszy i silniejszy, ale i tak się obawiam, jak to będzie. Pierwsza infekcja złapana w tempie ekspresowym, ale z drugiej strony...nie chcę zapeszać, ale nie jest źle.
UsuńWitaj Mamo Adasia!
OdpowiedzUsuńU nas jest lepiej, ale dopiero po dwóch tyg. przerwy na chorobę. Może musiał to przetrawić? Opłaciliśmy to regresem. Młody wybitnie "niedobry".
Może i Adasiowi przydałby się krótki oddech?
Pozdrawiam i pozytywne siły przesyłam.
Cieszę się, że w sprawie przedszkola u Was jest lepiej :))) Mocno trzymam kciuki - oby tak dalej. Tylko jeszcze, żeby zachowanie wróciło do normy (tej lepszej normy).
UsuńU nas na razie niestety nadal jest źle. Tydzień temu wydawało się, że jakiś przełom, ale niestety - tylko chwilowa poprawa. Co się zabieram za napisanie paru słów o przedszkolu to wszystko, co miałam zamiar napisać, okazuje się już nieaktualne. Czuję, że w obecnym kształcie "projekt przedszkole" się nie uda.