niedziela, 21 lipca 2013

Czy samolot ma zęby?

Któregoś dnia zamierzaliśmy kolorować obrazki. Dałam Adasiowi kolorowankę. To, co Adaś lubi najbardziej - same pojazdy, samochody, koparki, ciężarówki, do tego samoloty, helikoptery, statki. Powiedziałam, żeby wybrał obrazek z kilku, które jeszcze nie były pomalowane. Adaś zaczął przeglądać obrazki. Jednemu przyjrzał się na dłużej, bardzo wnikliwie. Po czym zapytał:
-Mamo, co to jest?
-To jest samolot.
(Myślałam, że wie. Uwielbia oglądać latające samoloty.)
Znów chwila zastanowienia.
-Czy samolot gryzie?
-Nie Adasiu, samolot nie gryzie...A dlaczego pytasz?
-Bo ma zęby! - wykrzyknął Adaś.
Zęby te Adaś zlokalizował w miejscu kabiny pilota. Jakby się przyjrzeć, to coś w tym jest :)



Pisałam ostatnio, że przy dzieciach takich jak Adaś trzeba bardzo uważać na to, co się mówi. Wszystko biorą dosłownie. Staram się pilnować, pewne zwroty stopniowo wykreślam ze słownika, a i tak raz na jakiś czas powiem coś, czego Adaś w najlepszym razie nie zrozumie.
Zabieraliśmy się za przygotowywanie drugiego śniadania. Przyniosłam Adasiowi jego podest, który pozwala mu sięgnąć do szafki albo do umywalki. Musiałam się na chwilę odwrócić, więc powiedziałam synkowi, żeby uważał i "się trzymał". Adaś odruchowo chwycił za talerz. Nie, zupełnie nie o to mi chodziło!
-Adasiu, ale nie trzymaj talerza. Mówiłam, żebyś się trzymał, żeby nie upaść.
Adaś wbił we mnie zdezorientowany wzrok, mówiący jakby "mamo, ale o co ci chodzi?" Rozejrzał się. Po czym, nie widząc innego wyjścia, mocno chwycił rączkami swoją klatkę piersiową. 
Ten dumny wzrok "Teraz chyba się trzymam?"...

Ostatnio Adasiowi tak zasmakowała zupa pomidorowa z ryżem, że jadł na raz po dwa talerze.
-Mamooo, jeście...
Podpowiedziałam więc, że można powiedzieć:
-Poproszę dokładkę.
Po jakiś czasie Adaś woła:
-Mamo, poproszę dostawę! :)

A na koniec zdjęcia z zeszłotygodniowej wyprawy na wrocławski Rynek. Jak zwykle skończyło się na "rajdzie po fontannach".



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz