sobota, 5 stycznia 2013

O Świętach Bożego Narodzenia

Doszliśmy już do siebie, więc postanowiłam napisać parę słów o Świętach Bożego Narodzenia, choć może pisanie o Świętach już po Nowym Roku jest mocno spóźnione.
Tym bardziej spóźnione jest składanie teraz świątecznych życzeń. Skoro jednak okres bożonarodzeniowy jeszcze trwa, jutro święto Trzech Króli, to odważę się napisać to, co miałam w myślach już w wigilijny poranek.
Niech to będą życzenia na cały rok - i nie tylko:
Żebyście zawsze potrafili dzielić się radością i dobrem,
oraz żebyście takich właśnie ludzi spotykali na swojej drodze.

Tegoroczne Święta były pierwszymi, które Adaś być może zapamięta. Nawet jeśli nie zapamięta to i tak - były to pierwsze Święta, w których Adaś uczestniczył bardziej świadomie, choć zapewne wielu spraw nie rozumiał.
Wiedząc, jak Adaś reaguje na wszelkie zmiany w domu, nawet tak błahe jak przestawienie magnetofonu z jednej półki na inną, na długo przed Świętami zaczęliśmy oswajać Adasia z tym, że w dużym pokoju stanie choinka. Chyba zadziałało. Pewnego razu Adaś nawet oznajmił wszystkim, że tata "po choinę" pójdzie.

W sobotę przed Świętami wybraliśmy się na Jarmark Bożonarodzeniowy organizowany na wrocławskim Rynku. Powiedzieliśmy Adasiowi, że pojedziemy do miasta, i że na pewno będzie mu się podobało. Sama bardzo się cieszyłam z tego wyjazdu - że pomimo gorączki przedświątecznych przygotowań znaleźliśmy czas, żeby razem gdzieś pójść. Adaś po raz pierwszy w życiu jechał na karuzeli. Właściwie to była kolejka dla maluchów. Obawialiśmy się, że będzie chciał wysiadać w trakcie jazdy, albo że będzie się bał. Nic takiego. Adaś przez cały przejazd miał niezwykle skupioną i poważną minę, nie zauważał nawet jak mu machaliśmy. Ale kiedy zabawa się skończyła nie chciał wysiadać. Było też czytanie bajek. Chciałam, żeby Adaś posłuchał bajki o Czerwonym Kapturku, bo czytaliśmy ją w domu wielokrotnie.

Następnego dnia ubraliśmy choinkę. Adaś zawiesił parę bombek, ale wolał się przyglądać. Kiedy choinka była już przystrojona, usiadł po turecku naprzeciwko niej i oznajmił "choina-podziwiać" :) Mama i tata też podziwiać musieli.
Choinkę u babci i dziadka Adaś szybko rozpracował. W domu mamy żółte lampki choinkowe, u babci są takie duże i kolorowe, trochę nietypowe jak na współczesne standardy. Więc Adaś podszedł do choinki, pokazał czerwone światełko i oznajmił "światło czerwone - stoimy". Potem pokazał zielone "zielone - jedziemy" :)
Dzięki Adasiowi mieliśmy też na wigilijnym stole pewną osobliwość - trzy mikołajkowe figurki na stole - żadnej nie pozwolił przestawić.
Wigilia upłynęła nam spokojnie. Oczywiście był krótki czas gorszego humoru Adasia, bo jednak mimo wszystko sporo się działo, ale w porównaniu z zeszłym rokiem to było nic. Rok temu Adaś na widok babci i prababci, które zresztą dobrze zna i widywał wówczas codziennie, odstawił taki płacz, że przez chwilę nie byłam pewna czy coś mu nie jest. Skończyło się tym, że poszedł spać i wieczerzę przespał.
W tym roku Adaś zjadł barszcz z makaronem (a jakże - barszcz bez makaronu nie przejdzie) i poszedł czekać na Mikołaja. Niestety Mikołaj bardzo się spieszył, przyszedł tak szybko, że Adaś go nawet nie zauważył. Z tego pośpiechu Mikołaj zgubił u nas na balkonie czapkę. Na cały wigilijny wieczór zniknął też Adasia renifer Rudolf - na pewno przyłączył się do Mikołaja.
Uświadomiłam sobie jedną rzecz. Adaś pod choinką znalazł betoniarkę. Mam wrażenie, że inne dzieci spontanicznie reagują radością, kiedy zabawka im się spodoba. Adaś ani razu się nawet nie uśmiechnął, choć prezent mu się spodobał - bawił się betoniarką przez cały wieczór, przez całe Święta wszędzie ją ze sobą woził - do jednej babci, do drugiej babci.

W sumie fajne były te Święta...
W Boże Narodzenie poszliśmy do kościoła. Znów - wyjątek, jakby Adaś wyczuwał, że jest święto i całą mszę wytrzymał w kościele. Na początku mszy podszedł do jednej ławki i stanął naprzeciwko siedzącej w niej pani. Swoim zwyczajem zaczął się kiwać w przód i w tył, przyglądać z każdej perspektywy przekręcając głowę. Po czym oznajmił "Tu mama, siedziała"...Owszem - tydzień wcześniej rzeczywiście tam siedziałam. Kazanie było specjalnie dla dzieci, wszystkie podeszły do szopki. Więc tata wziął Adasia i pokazał mu szopkę, opowiedział, że tam jest "dzidzi Jezus".
Muszę też zanotować, choćby dla siebie samej dialog, jaki Adaś przeprowadził w poranek drugiego dnia Świąt ze swoim pluszowym żółwiem. Otóż Adaś wziął żółwia i stwierdził "Adaś pyta: żółwu-na dół, czy tat, czy nie." Po czym sam za żółwia odpowiedział "tat" i wziął go na dół :)
Trzeba przyznać, że dialogi to już Adaś prowadzi na wysokim poziomie. Tak mi przyszło na myśl, choć to już ze Świętami nie ma związku. Dziś byliśmy u sąsiadów na herbatce. Sąsiedzi zadziwieni, że Adaś już taki komunikatywny. "Przecież z tego co pamiętamy Adaś nie mówił". Tak - jeszcze nie tak dawno Adaś nie mówił...

2 komentarze:

  1. Widzę że Adaś zrobiła Wam prezent na święta w postaci"względnego" wyciszenia :)
    I jakie On już dialogi mówi!!! Wowww!!!
    Oskarek to jeszcze daleko, daleko w lesie z mówieniem. Zamiast mówić to krzyczy w frustracji że nie potrafi mówić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli chodzi o zachowanie Adasia to faktycznie, było nieźle. Ale muszę przyznać, że bardzo się obawiałam, jak to będzie. W zeszłym roku było nienajlepiej.
    Z mową Adaś nadrobił przez ostatnie dwa-trzy miesiące. Do końca września nie mówił niemal nic. Powoli przywykam do tego, że Adaś rozwoja się skokowo - najpierw duże opóźnienie, które potem nadrabia w chwilę...

    OdpowiedzUsuń