niedziela, 20 stycznia 2013

Bal karnawałowy

Dziś wybraliśmy się na bal karnawałowy do miejskiej biblioteki. 
Nasza pszczółka

Adaś sam powiedział, że chce się przebrać za pszczółkę, choć proponowałam jeszcze żabkę i tygryska. Nie wiedziałam, że Adaś lubi pszczółki, myślałam że woli żabki a najbardziej lubi tygryski. Cóż, z dnia na dzień poznaję Adasia, a on z dnia na dzień się zmienia i jak widać tygryski już nie są u niego na czasie. 
Jeszcze dziś rano Adaś twierdził, że bardzo chce być przebrany za pszczółkę, ale na bal iść nie chce. Dał się jednak przekonać. Na salę pobiegł pierwszy, nie oglądając się wcale na mamę czy tatę.
Bal był naprawdę świetnie zorganizowany - cała fabuła, tańczenie w kółeczku, czarowanie, klaskanie. Mam nadzieję, że Adaś dobrze się bawił, choć jako mama Adasia...nie wiem. Muszę przyznać, że dość często nie wiem co myśli i co czuje Adaś. Zdecydowanie za często.

Zarówno ja jak i tata Adasia mamy podobne refleksje - Adaś zachowuje się inaczej niż jego rówieśnicy i to po prostu widać. W domu są krzyki, bieganie w kółko. Na ulicy - krzyk lub mruczenie. Dopiero jednak w grupie dzieci widać, że Adaś jest jakby z innego świata. Nie było krzyku, płaczu - to fakt. Nie wyszedł w trakcie i nie stał przez cały czas w kącie. Więc chyba nie było tak źle. Duży postęp. Nawet więcej - kiedy otoczenie zostało nieco oswojone, Adaś włączył się do zabawy. Trochę potańczył, co chyba sprawiło mu przyjemność. Nie zabrakło też wątku miłosnego, kiedy to Adaś został porwany do tańca przez pewną tygrysicę. Tak, tak - miejska biblioteka ma w sobie to coś - w końcu to w tym miejscu Adaś po raz pierwszy pocałował dziewczynę ;)
Adaś podszedł do balu z niezwykle poważną, jakby zafrasowaną miną. Znów - nie wiem. Nie wiem czy to oznaczało, że zaledwie tolerował zaistniałą sytuację? Z drugiej strony nie musiało tak być. Pamiętam, jak niedawno Adaś jechał na karuzeli z równie poważną miną, a kiedy przejazd się skończył nie chciał wysiadać. Wyciągnęłam wniosek, że chyba mu się ta karuzela podobała.


Ale...podczas, gdy inne dzieci biegały, śmiały się, wygłupiały, Adaś chodził wśród nich jakby we mgle, jakby obok. Poruszał się dużo wolniej, choć w domu nie potrafi usiedzieć sekundy spokojnie. Dopiero teraz, kiedy ubrałam to wszystko w słowa, przyszło mi na myśl, że być może przyczyną tej jakby niezdarności i powolności była obawa, by przypadkiem nie dotknąć innego dziecka. Kiedy dzieci tańczyły, Adaś też tańczył, ale obok. Kiedy tańczył - to tuż za kółeczkiem. Kiedy klaskał - to stojąc z boku. Była jedna zabawa - dzieci ustawiają się w kółeczko trzymając za ręce. Adaś stanął w środku kółka i powoli kręcił się wokół własnej osi. Musieliśmy podejść i go stamtąd zabrać. Podczas balu Adaś nie odezwał się ani słowem do nikogo. Nasza pani logopedka swoją drogą też nie może uwierzyć, że Adaś mówi, bo u niej Adaś nie mówi; obiecałam przynieść nagrania. 

A potem będzie, że od najmłodszych lat
 przesiadywał w bibliotece ;)
Po zabawie Adaś od razu pobiegł do książek i wyszukał książeczkę, którą już dawno obiecywałam wypożyczyć. Pamiętał! Wyszukał też inną, którą wypożyczaliśmy już chyba z pięć razy. Trudno - wypożyczyliśmy szósty raz.
A najlepsza zabawa w pszczółkę to była w domu :) 

Pomimo wszystkich moich przemyśleń i licznych znaków zapytania liczę, że był to dla Adasia udany czas. A ja - po prostu czasem stojąc z boku dostrzegam to, czego na co dzień nie widzę. Kiedy bawimy się w domu jest przecież zupełnie inaczej. W każdym razie refleksje naszły mnie dopiero wieczorem, patrząc na Adasia wśród dzieci wręcz cieszyłam się, że nie ucieka. 

1 komentarz:

  1. U nas też jest tak, że Pawełek zachowuje się inaczej w domu ze mną a inaczej poza domem na ulicy czy też wśród innych dzieci.
    Śliczna pszczółka:) Taki mały Gucio:) buziaki:*

    OdpowiedzUsuń