czwartek, 10 stycznia 2013

Trochę o spaniu

Ostatnio Adaś miał lepszy czas jeśli chodzi o zachowanie. Nawet pobyt w szpitalu, zdaje się, nie wpłynął na niego tak źle, jak się spodziewałam. Wręcz to, co tydzień temu napawało mnie obawą, że jednak nie wszystko jest w porządku - Adaś pozwalał się odłożyć do łóżeczka i sam w nim leżał, po paru dniach uznałam za ogromny krok naprzód. Coś zupełnie nowego. Adaś dojrzał do tego, że może być sam z łóżeczku, bez mamy "pod ręką" (dosłownie). Noce były jakieś spokojniejsze. Co prawda w dzień Adaś nie spał, ale do tego już przywykłam. Wieczorem sam brał nas do swojego pokoju, dając do zrozumienia, że chce spać. Szybki prysznic, kaszka i po 10 minutach Adaś zasypiał. Jaka to była ulga - ten brak ciągłej walki z usypianiem, zupełnie nowa jakość wieczoru dla nas wszystkich! Kiedy o północy Adaś się budził, wystarczyło go przytulić. Po chwili sam szedł z powrotem do swojego łóżeczka, kładł się i zasypiał. Za pierwszym razem przecieraliśmy oczy ze zdumienia, ale nie było wątpliwości - Adaś po prostu chciał spać u siebie i potrafił zasnąć sam. Pomimo, iż trwało to zaledwie kilka dni, naiwnie wydawało mi się, że problem spania został rozwiązany. A właściwie - rozwiązał się sam. Po prostu nadszedł odpowiedni moment i tyle.
Niestety była to tylko tymczasowa zwyżka formy. Przedwczoraj wszystko wróciło, pozornie bez żadnej przyczyny. Może to, że tata wrócił do pracy? Może powrót do zajęć w Promyku? Jazda przez miasto? Może...
W każdym razie wieczorem znów długie usypianie. Zaryzykowałam i za którymś razem powiedziałam Adasiowi, że wychodzę na chwilę. Cisza - myślałam, że zasnął. Skoro jednak powiedziałam, że na chwilę - muszę się tego trzymać. Wróciłam, a tu Adaś nie tylko nie śpi. Powtórzył mi ze szczegółami i bezbłędnie, co robiłam przez ten czas. Choć drzwi od pokoju były zamknięte, rozpoznał każdy najcichszy dźwięk! Opowiedział, że poszłam do łazienki, umyłam zęby, potem wyszłam i podeszłam do drzwi wejściowych, nacisnęłam klamkę sprawdzając, czy są zamknięte, potem wróciłam...
Cała noc nie przespana. Przy okazji Adaś tak mnie poszczypał, że zostały ślady. W tym względzie już nie wiem, co robić. Zawsze brałam Adasia za rękę, przytrzymywałam, i mówiłam, że nie wolno. Wczoraj znów tak zrobiłam i potem Adaś przez dwie godziny przeżywał, że mama tak zrobiła i powiedziała, że nie wolno. Jest bardzo wrażliwym dzieckiem i potrafi długo rozpamiętywać. Natomiast zachowania to nie zmienia - Adaś wie, że nie wolno, ale jak czuje potrzebę, żeby się uspokoić (bo tak właśnie odbieram to szczypanie, jakaś potrzeba stymulowania zmysłów?) to jest to silniejsze od zakazu.
W dzień niewiele lepiej. Adaś koniecznie chciał myć ręce i mógłby to robić godzinami. Jak zabroniłam - pół godziny płaczu. Potem gotujemy obiad. Adaś wymyślił, że chce ciasto. Mówię, że nie ma, a Adaś na to, że trzeba upiec. Zanim się zorientowałam, że synek mówi serio, cała kuchnia była w mące...
To jednak nic w porównaniu z radością, jaką mi sprawił. Wracaliśmy pod wieczór od logopedy. Przy drodze stało kilka budek, sprzedających różne artykuły. Adaś oznajmił, że on tam pójdzie z tatą. Zapytałam gdzie. "Tam". Tajemniczo..."Adasiu, a po co tam pójdziecie?" "Żeby tupić kwiatki dla mamusi"...Rozbroił mnie zupełnie. Mogło to być pokłosie poniedziałkowych zajęć z panią psycholog - był rysuneczek z kwiatkami i była mowa, że to pewnie dla mamy, ale to nie ma znaczenia.
Potem jeszcze jedna sytuacja w drodze, może nie tak wzruszająca, co zadziwiająca. Jedziemy. Stały komentarz Adasia: "światło czerwone - stoimy, światło zielone - jedziemy". Kolejne światła, a Adaś liczy "dziewięć, dziesięć, osiem, siedem (zawsze stosuje taką kolejność)..tata zdążył". Chwila ciszy, po czym tata Adasia ze zdumieniem stwierdził, że chyba Adaś rozumie do czego służą minutniki zamontowane przy światłach...
Na koniec zdjęcie z dzisiejszego obiadu. Trzy miski ryżu, ale po co te warzywa? Oto, jak Adaś sobie poradził z niechcianą marchewką - zbudował  z niej wieżę i to jeszcze pięknie wybierając od największego plasterka do najmniejszego.
Dzisiejszy obiad - marchewkowa wieża.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz