czwartek, 6 grudnia 2012

Mikołajki

Taki uśmiech to tylko na widok koparki.
Miało być o czymś innym, ale dziś Mikołajki to będzie zimowo i zabawowo.
Adaś przywitał ten dzień o 6.30, po nieprzespanej nocy. Może mu katar przeszkadzał? Na szczęście nie jest to jakiś silny katar, gorączki nie ma, je normalnie, więc mam nadzieję, że nic się z tego nie rozwinie. 
Mikołaj przyniósł Adasiowi książeczkę "Dźwig Darka", która od razu została przeczytana. Zawsze, gdy Adaś wspominał o tej książecze mówiliśmy, że wypożyczymy z biblioteki, ale myślę że  zrozumiał wytłumaczenie - Mikołaj po prostu wiedział, że Adaś chciałby mieć taką :)
Pomimo trudnej nocy Adaś był wyjątkowo grzeczny. Spadł śnieg, więc wybraliśmy się na króciutki spacer. Trochę musiałam się namęczyć, żeby przekonać Adasia do wyjścia z domu, ale udało się. Adaś przeszedł parę kroków po śniegu i oznajmił, że ma brudne buty (jak zwykle dobitnie akcentując „bleeee”), choć śnieg był świeży, czyściutki jeszcze. Zastanawiające, że zupełnie mu nie przeszkadza, kiedy ma buty po kostki w błocie. W każdym razie idąc ośnieżoną drogą podnosił nogi, przykucał i tak się przyglądał swoim podeszwom, jakby co najmniej wdepnął w „niemiłą niespodziankę”. Być może później chodziło już o ślady butów na śniegu? W każdym razie po chwili Adaś oznajmił, że chce do wózka, a w ogóle to najlepiej do domu. Za drugim razem siedział cały czas w wózku i nie miał żadnych obiekcji, z zainteresowaniem patrzył na spadające płatki śniegu. 
 
Muszę zobaczyć, o co w tym wszystkim chodzi...
Ostatnio Adasia zainteresowania zaczęły krążyć wokół ślimaków. Widuje jednego, który siedzi u nas na parapecie od lata, zapewne to tylko skorupka, ale co tam. Najlepsze jednak są ślimaki rysowane albo ślimaki z plasteliny. Ostatnio przerobiliśmy na ślimaki całe pudełko plasteliny. Jak już jestem przy temacie zajęć plastycznych to się pochwalimy naszymi ostatnimi dziełami. Pisałam już o zamiłowaniu Adasia do przesypywania makaronu. Nie mając innego pomysłu postanowiłam przerwać nieco rutynę i zrobić z makaronu samochodzik. Liczyłam, że Adaś się przyłączy. Nie chciał, ale przez chwilę patrzył, a to już sporo.
Kiedy indziej spróbowaliśmy powyklejać owoce. To już bardziej przypadło Adasiowi do gustu. Powstały jabłuszko i gruszka (mama z tatą trochę pomogli). Następnego dnia postanowiłam zamiast pokolorowanej karteczki użyć starej gazety. Uznałam, że zanim pokolorujemy karteczkę, Adaś straci zainteresowanie całą zabawą, a przygotowanej kolorowej kartki do podarcia pod ręką nie było. Pod ręką była gazetka promocyjna marketu. Powstała z niej brązowo-różowa koparka (Adaś uwielbia różowy kolor).
Inna koparka powstała również z reklamówki marketu. Tu Adaś mnie zadziwił. Biorąc do ręki kawałek wydzieranki powiedział coś, czego początkowo nie zrozumiałam. Skąd bym miała przypuszczać, że Adaś powie…”Lidl”. Zobaczył na skrawku kartki malutkie logo i skojarzył.
Adaś rewelacyjnie kojarzy wszelkie symbole. Kiedyś bawiliśmy się razem i Adaś pozornie bez jakiegokolwiek związku z sytuacją powiedział „babi dom” (dom babci). Nie zrozumiałam. Adaś pokazał mi gazetę, na pierwszej stronie reklama - logo najwyższego budynku w mieście…Dom babci rzeczywiście jest niedaleko tego budynku. Nie wiem, kiedy zobaczył to logo, bo ja tyle razy tamtędy przejeżdżam i nigdy nie zwróciłam na nie uwagi.  


1 komentarz:

  1. Śliczne prace małego artysty:) no i śliczny chłopczyk:) spokojnej nocy Wam życzę:*

    OdpowiedzUsuń