poniedziałek, 10 grudnia 2012

Kolejna seria wizyt w poradniach

Za nami kolejna seria wizyt w różnych poradniach. Mam nadzieję, że teraz spokój chociaż do stycznia.
Tydzień temu byliśmy w poradni kardiologicznej. Była to nasza pierwsza i na szczęście ostatnia wizyta. Z serduszkiem Adasia wszystko w porządku.
We wtorek kolejna wizyta u psychiatry. Pani doktor była zaskoczona postępami Adasia. Stwierdziła, że to zupełnie inne dziecko niż dwa miesiące temu i teraz już autyzmu u niego nie widzi. Wtedy Adaś prawie nic nie mówił, cały czas kiwał się i patrzył w nieokreśloną przestrzeń. A teraz? Sam wszedł do gabinetu. Zapytany przez panią doktor czy poda jej rękę odpowiedział "nie", po czym poszedł bawić się zabawkami. Tu jednak kończą się dobre informacje. Pani doktor stwierdziła, że choć Adaś teraz nie wygląda na dziecko autystyczne, to jednak widać, że jest z nim ogólnie coś nie tak - bardzo słabo przybiera na wadze, znacznie odbiega pod tym względem od rówieśników, do tego nieharmonijny rozwój. Najlepiej żebyśmy nie wybiegali myślami dalej niż za miesiąc-dwa, małe kroczki, bo nie wiadomo co za ten czas będzie - postęp czy regres.
Dostałam niedawno pisemną opinię psychologiczną Adasia. O ile we wrześniu Adaś miał stwierdzone opóźniony rozwój mowy i opóźniony rozwój psychoruchowy, o tyle teraz ma wpisany nieharmonijny rozwój. W niektórych sferach prawie dogonił rówieśników. W sferze poznawczej jest do przodu o pół roku w stosunku do wieku metrykalnego, rozwój mowy i rozwój społeczny natomiast opóźniony o około rok. Choć pani psycholog przyznała, że test robiła dwa tygodnie temu i w kwestii mowy...już jest nieaktualny!
Z jednej strony ogromnie się cieszę. Sama nie mogę uwierzyć, że to tak szybko poszło. Z drugiej strony "ogólnie coś nie tak" nie brzmi dobrze. To może być nic, a może...Zresztą, przemyślałam sobie na tę okoliczność zdanie innych lekarzy, z różnych poradni, które do tej pory odwiedzaliśmy. Praktycznie każdy był przekonany, że tak niska waga nie bierze się z niczego. Nie zapomnę miny lekarza w poradni genetycznej, kiedy zapytałam, czy mam uznać, że Adaś po prostu jest drobnym dzieckiem i tyle. Popatrzył na mnie jak na naiwną, uśmiechnął się i stwierdził, że jeszcze mnóstwo badań przed nami.
Dziś poradnia endokrynologiczna. Tej najbardziej nie lubimy. Stary, sypiący się budynek. Drzwi, portiernia. Duże, ponure schody. Kolejne drzwi, tradycyjnie pomalowane białą olejną farbą. W sumie nie zwróciłabym na nie uwagi, gdyby nie to, co jest za tymi drzwiami. Długi korytarz szczelnie wypełniony ludźmi. Jedna kolejka, druga, kolejka, trzecia. Hałas, szum. Człowiek, który nie ma najmniejszego problemu z przebywaniem w zatłoczonych pomieszczeniach po prostu gubi się w tym korytarzu, staje i nie wie co ma robić, gdzie iść. Co dopiero dziecko, które ma ogromny problem z zaakceptowaniem większej ilości osób, które ma nadwrażliwość na dźwięki.
Ustawiliśmy się w jedną kolejkę do rejestracji, potem drugą - na izbę przyjęć do zważenia i zmierzenia, wreszcie do samej poradni. Uratował nas żółty samochodzik, który przypadkiem zabraliśmy z domu w koszu wózka. Adaś zaczął jeździć tym samochodzikiem po stole, w przód i w tył, w przód i w tył i tak w kółko. Potem analizował dziury w ścianach. Apogeum nastąpiło w gabinecie. Po minucie Adaś się rozpłakał i tak już przez cały czas, aż się zanosił.
W kwestii merytorycznej - bez zmian. Pani doktor popatrzyła tylko na wzrost. Dużo odbiega, ale coś tam rośnie. Badania w porządku, więc czekamy dalej. Tylko rtg nadgarstka.
Szczerze mówiąc, boję się po prostu, że "coś" wylezie, prędzej czy później. I najgorsze, że nie mamy pojęcia, co to może być. Po takim maratonie boję się tym bardziej. Kiedy siadam i zapisuję kolejne terminy wizyt - za miesiąc, dwa, za pół roku i myślę co wtedy będzie?

3 komentarze:

  1. Trzymam kciuki i wierzę że będzie dobrze.
    :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Musi być dobrze Kochana!!! Może to "coś" po prostu z czasem się unormuje i zniknie...z całego serca Wam tego życzę!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję.
    Niską waga Adasia aż tak bardzo się nie przejmuję. Cały czas mam nadzieję, że nic się za tym nie kryje, choć szczerze - ostatnio coraz częściej mam chwile, kiedy w taką wersję nie wierzę :(

    OdpowiedzUsuń