czwartek, 20 sierpnia 2015

Tym razem bez lukru

Czas na chwilę szczerości. Mamy trudniejszy czas. Adaś się nam rozsypał emocjonalnie. Wypracowany układ wzajemnych relacji uległ rozchwianiu, a jakość komunikacji znacząco się obniżyła.
Wspólnie spędzony na wakacjach czas otworzył mi oczy. W zeszłym roku było całkiem dobrze. Było dużo lepiej. Owszem, trzymaliśmy dyscyplinę (nie mam tu jednak na myśli tradycyjnego znaczenia tego słowa). Był stały rytm dnia, co rano plany aktywności, codziennie to samo. Dni do bólu powtarzalne. Śniadanie -plaża-obiad-podwieczorek (czas na odpoczynek)-plaża-kolacja-spanie. Nawet pogoda nam sprzyjała, bo też była codziennie taka sama. Trzymaliśmy się tej powtarzalności, planów, rytmu i reguł, a mimo to (a może właśnie dzięki temu?) udało się nam wszystkim wypocząć.
W tym roku było inaczej. Nie przeceniałabym jednak tutaj roli planów aktywności, rytmu i reguł, bo i w tym roku staraliśmy się je, bezskutecznie, wprowadzić. Jedynie zmienna pogoda i warunki zewnętrzne - duża ilość wypoczywających nad Bałtykiem osób, były obiektywnie mniej sprzyjające. Poza tym bez zmian, a jednak inaczej.
...W pewnym momencie, po wypowiedzeniu po raz któryś z kolei w przeciągu kwadransa słowa "nie", naszła mnie smutna refleksja, że jak tak dalej pójdzie, będziemy się z dzieckiem komunikować wyłącznie poprzez nakazy i zakazy. System motywacyjny okazał się zupełnie bezskuteczny, podejmowane próby rozmowy trafiały jakby w ścianę, podobnie, jak wysiłki mające na celu odwrócenie uwagi i skierowanie aktywności na bardziej "akceptowalne społecznie" tory.
Nie chcę przez to powiedzieć, że był to czas nieudany, skądże!
Miałam jednak jak na tacy podane, że bywało lepiej. Zmierzamy w zdecydowanie złym kierunku. Nie wiem, czy trwało to już jakiś czas, a ja -od początku tego roku wracając z pracy w okolicach 17-18 i mając zdecydowanie mniej czasu dla dziecka - po prostu nie zauważyłam wcześniej negatywnych zmian? Czy też jest to efekt wakacji? Nie samego wyjazdu, bo problem był już wcześniej, tylko wakacji - zmian, oderwania od przedszkolno-domowego rytmu, które to zmiany dzieci autystyczne z reguły znoszą źle.

Obecnie staramy się przetrwać sierpień. Lipiec był miesiącem wolnym od przedszkola. Sierpień jest czasem, kiedy przedszkole działa na zasadach wakacyjnych. Jest wiele zmian i rozwiązań tymczasowych. Grupy są łączone, opiekują się nimi inni wychowawcy. Co prawda w tym wakacyjnym chaosie, wbrew temu, co nam się początkowo wydawało, jest jednak jakaś stałość, ale mimo wszystko dla Adasia jest jej zbyt mało.
Byle do września! Wrzesień, niestety, też najprawdopodobniej przyniesie kilka zmian na gorsze, w stosunku do ubiegłego roku. Zobaczymy...

Do tego wszystkiego, po siedmiu miesiącach ciągnięcia sprawy, otrzymaliśmy po raz kolejny odmowę zaliczenia Adasia do osób niepełnosprawnych. Chyba powinnam się cieszyć, że moje dziecko, pomimo autyzmu i wagi mniej-więcej 15-miesięcznego maluszka, robi na komisjach na tyle dobre wrażenie, że "ma autyzm, a nie wygląda; nie rośnie, ale to nie problem". Może w innych okolicznościach ten punkt widzenia by zwyciężył? Tymczasem w obecnej sytuacji, kiedy Adaś funkcjonuje po prostu gorzej, kiedy lecimy w dół, a do tego sprawa leczenia hormonem wzrostu tak się zagmatwała, że nie wiadomo czy i kiedy - a być może w ogóle będziemy musieli sami je finansować, przynajmniej przez jakiś czas, czuję po prostu rozgoryczenie.

Obiecuję jednak, że następnym razem będą przyjemniejsze tematy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz