Weekend zaskoczył chyba wszystkich wiosenną pogodą. Chociaż nie - nas nie zaskoczył.
Któregoś poranka, jakoś tydzień temu (bo wtedy akurat chodziłam na późniejszą zmianę i to ja odprowadzałam Adasia do przedszkola), Adaś zapytał mnie, kiedy będzie wiosna. Odpowiedziałam, że kalendarzowa wiosna będzie za miesiąc, ale to wcale nie znaczy, że wtedy będzie ciepło. Ciepło może być wcześniej, lub później. Adaś nie dawał z wygraną - koniecznie chciał wiedzieć, kiedy będzie prawdziwa wiosna. Sprawdziłam więc prognozę pogody i dowiedzieliśmy się, że mamy już przedwiośnie, a wiosna, słoneczna i ciepła, będzie tuż-tuż.
Z tej okazji Adaś zapragnął posiać kwiatki w ogródku. Obiecałam, że popołudniu pójdziemy do sklepu i kupimy nasionka. Ku mojemu zdziwieniu po powrocie z przedszkola Adaś pamiętał o tym i (uwaga!) chciał pójść na spacer - do sklepu - po nasionka. Poszliśmy, Adaś wybrał, jakie kwiatki posiejemy w ogródku. Jak na razie z sianiem czekamy, aż będzie naprawdę ciepło.
A wiosenny spacer był wczoraj. Poszliśmy aż na drugi koniec wioski. Po drodze minęliśmy plac zabaw, ale Adaś dyskretnie udał, że nie widzi.
Kiedy wracaliśmy miało miejsce dość niezwykłe dla nas wydarzenie.
-Tutaj mieszka mój ulubiony sąsiad! - zawołał w pewnym momencie Adaś.
Podobno dzieci nie pamiętają tego, co się wydarzyło zanim skończyły 3 lata. Tamto wydarzenie miało miejsce, kiedy Adaś miał niespełna 2 lata. Mąż, kiedy podzieliłam się z nim tą refleksją, stwierdził, że Adaś najprawdopodobniej "wszystko" będzie pamiętał. Niesamowita pamięć, ale zarazem budząca w nas lekki lęk.
Wieczorem w kościele Adaś dał popalić jak mało kiedy. Punktem kulminacyjnym było wejście do konfesjonału i odśpiewanie "Baranku Boży..." - bo Adaś zazwyczaj odtwarza z pewnym opóźnieniem kolejne fragmenty Mszy.
Pod koniec Mszy nie wiedziałam już, gdzie mam oczy podziać. Najczęściej w takich sytuacjach wychodzimy w trakcie, ale tym razem nie było jak.
Po wyjściu powiedziałam Adasiowi:
-Nie podobało mi się dzisiaj twoje zachowanie w kościele. Rozumiem, że byłeś zmęczony, ale zachowywałeś się niegrzecznie.
Na co Adaś:
-Mamusiu, ja wcale nie chciałem być niegrzeczny. Mi się tylko ta budka tak bardzo spodobała.
...
I TAK TRZYMAJ ADAŚ- msze dla dzieci są za długie, Magdalena też po pierwszych pięciu minutach kombinuje jak zwiać ;-) A z wózkiem- odpuść sobie, niedługo ADASIA NIE DOGONISZ :-)))
OdpowiedzUsuńProblem w tym, że ja bym bardzo chciała odstawić już spacerówkę, choćby poświęcając trzy razy tyle czasu, co teraz, na przejście jednej uliczki, ale nie udaje mi się :( Spacery piesze kończą się atakiem histerii, koniecznością znoszenia Adasia z drogi, jak jedzie samochód (u nas są drogi gruntowe i mało uczęszczane, więc służą i pieszym i pojazdom), aż wreszcie muszę go nieść. Docieramy do domu - Adaś krzyczący, ja zmęczona do granic możliwości.
UsuńNiestety nawet w lepszym humorze Adaś za bardzo nie chce chodzić i tu się właśnie zastanawiam - czy to wina naszego podejścia, czy też jakiejś rzeczywistej bariery; czy powinnam go zmuszać do pieszych spacerów, czy odpuścić.