niedziela, 18 sierpnia 2013

O tym, co cieszy

Długo nie pisałam, bo letnie upały dały się we znaki nawet komputerowi - dysk się zepsuł.
Ciągle mam w głowie początek września - przedszkole Adasia, mój powrót do pracy, kilka wizyt kontrolnych w poradniach...Pewnie kiedyś najdzie mnie na przydługi wpis na te tematy. Teraz jednak napiszę o przyjemniejszych sprawach. Pochwalimy się nieco.

Pierwszy powód do dumy to puzzle. Jeszcze nie tak dawno Adaś układał puzzle składające się z 4 elementów, a reguła "na górze głowa, na dole nogi" była mu zupełnie obca. Kiedy byliśmy w szpitalu, tata przywiózł Adasiowi puzzle składające się z 50 malutkich elementów. Za trudne - zdecydowanie. Jednak Adaś nic innego nie chciał robić tylko siedział i układał (mama układała ;). Po powrocie uznałam więc, że czas na nowe puzzle. Nieco łatwiejsze o tych, które układaliśmy w szpitalu, ale trudniejsze niż dotychczasowe "puzzle dla maluszków". 
Pewnego dnia tata Adasia po powrocie z pracy zawołał mnie i pokazał mi puzzle z Zygzakiem, pytając, czy nie będą za trudne. Właśnie miałam powiedzieć, że chyba będą - to tło takie niejednolite, neony na budynkach...Ale Adaś już był przy nas i zachwycony dobrał się do układanki. Ku naszemu zdziwieniu świetnie sobie poradził! Nawet za pierwszym razem ułożył te puzzle z niewielką pomocą, świetnie poruszając się w mozaice barw.
Po niedługim czasie trzeba było pójść jeszcze dalej. Tym razem 3 obrazki, największy 50-elementowy. Znów się trochę obawiałam, bo na opakowaniu widniał napis "4+". Okazało się, że zupełnie niepotrzebnie. Na jakiś czas nieco się zniechęcił, jak usłyszał od kogoś, że ten ostatni obrazek jest trudny. Układał tylko dwa łatwiejsze, a potem oznajmiał, że "tego nie, bo jest trudny". Wczoraj jednak udało mi się przekonać Adasia, że jest w stanie ułożyć wszystkie. Tym bardziej, że widziałam przecież jak układał je po raz pierwszy i całkiem dobrze sobie radził. 
Miałam nagrany filmik, ale niestety został w pamięci zepsutego dysku. 

Kolejna doskonalona umiejętność to wycinanie. Niedawno udało mi się kupić odpowiednie nożyczki dla dziecka - z plastikową obudową. Strzał w dziesiątkę. Siedzimy i wycinamy. Adaś już potrafi całkiem precyzyjnie wyciąć dany kształt. Żadnej gazetce reklamowej nie przepuści ;) Z reklamówek marketów budowlanych wycinamy kosiarki do trawy, traktorki, rośliny ogrodowe, stoliki i krzesła. Z reklamówek supermarketów - wody mineralne, soki i owoce. Potem Adaś przykleja to wszystko na kartkę.

To tak w skrócie o tym, co mnie cieszy. Na razie omijam tematy trudne. Tym bardziej, że za nami całkiem przyjemny, długi sierpniowy weekend, pozwalający nieco odpocząć i odgonić stresujące myśli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz