piątek, 21 czerwca 2013

Upały

Tak, jak przewidywałam, od wtorku zachowanie Adasia wróciło do normy. Tej lepszej normy. O aklimatyzacji prawie zapomnieliśmy.
Synek zdążył nam już za to napędzić niezłego stracha. Wczoraj o świcie obudził się z wysoką gorączką. Po godzinie od podania leku przeciwgorączkowego Adaś nie za bardzo kontaktował i przelewał się przez ręce. Na miękkich nogach polecieliśmy więc do przychodni, choć Adasiowi zdarzało się już mieć taką gorączkę i mijała na ogół jeszcze zanim zdążyliśmy dotrzeć do lekarza. Tym razem jednak Adaś nie ozdrowiał w drodze do przychodni. Lekarka obejrzała go z każdej strony i objawów infekcji nie zauważyła. Gardło w porządku, uszy też, kaszlu ani kataru nie miał. Przyznała jednak, że coś musi mu być, bo wygląda naprawdę nieciekawie. Pewnie jakiś wirus, dzieci tak mają. Przyznam szczerze, że coraz mniej przemawia do mnie stwierdzenie, że małym dzieciom zdarza się kilka razy w roku wysoka gorączka bez przyczyny, która znika równie nagle, jak się pojawiła. Ostatnio tak było tydzień temu, w weekend majowy lecieliśmy na dyżur pediatryczny, w lutym Adaś miał stwierdzoną anginę, po której na drugi dzień nie było śladu (bez podwania antybiotyku)...
Tym razem Adaś doszedł do siebie zaraz po tym, jak wróciliśmy z przychodni. Przestał się przelewać przez ręce. Powiedział coś. Zjadł pięknie śniadanie. Mamie i tacie emocje nieco odpuściły, więc dopiero poczuliśmy niewyspanie. Na wszelki wypadek byliśmy czujni, ale po gorączce ani śladu.

Nad morzem było słonecznie i ciepło, pogoda wręcz idealna. Tymczasem Wrocław przywitał nas falą upałów.  W taki upał nie za bardzo jest więc co robić, bo w dzień trudno wyjść z domu. Za basenikiem ogrodowym Adaś nie przepada. Lanie wody wężem ogrodowym interesuje go znacznie bardziej, ale podlewanie trawy w środku dnia zapewne nie wyszłoby jej na dobre. W dzień siedzieliśmy więc w domu. Pod wieczór postanowiliśmy pojechać do parku. Adasia zachęciła fontanna. Fontanny - to jest coś. Wcześniaj zaliczyliśmy już kilka spacerów pod tytułem "rajd po fontannach" :) A przy wrocławskiej Hali Stulecia jest fontanna, po której dzieci mogą swobodnie biegać.

Adaś z powagą analizuje sytuację:  fontanna jest, ale tyle ludzi wkoło...
Ostatecznie decyzja była na tak.
 
Na początku Adaś trzymał się na dystans. Powoli się rozkręcał.
Był nawet jeden uśmiech, który udało mi się uchwycić na zdjęciu :) 

Po zabawie przy fontannie Adaś dostał takiej energii, że nie szedł, a biegł.
 
No i coś, o czym mama nie wiedziała. Szlabany. Kolejna miłość Adasia.
W tajemnicy napiszę, że był to pierwszy spacer Adasia w majteczkach. Tak, tak - bez pieluszki! W zbytni optymizm nie wpadam, ale (żeby nie zapeszyć) jest dobrze. Niespodziewanie dobrze.
Jak już się chwalić to jest i kolejny powód do radości. Po tuczących wakacjach - bo Adaś nad morzem jadł za dwóch - waga pokazała 9,9 kg. Czyli niedługo przekroczymy chyba magiczne 10 kg.

1 komentarz:

  1. Ta skacząca temperatura może być od zakażenia układu moczowego.
    Mój Kubuś też lubi bardzo szlabany :)

    OdpowiedzUsuń