sobota, 11 kwietnia 2015

Adaś rośnie

Adaś rośnie. 
Nie w sensie fizycznym. Choć może trochę...? 
Przede wszystkim jednak widzę, że synek jest coraz dojrzalszy. 
Ostatnio Adaś jest w domu, ze względu na ciągnącą się infekcję. W ubiegłym tygodniu zostawał z nim tata, od wtorku ja. Znów mamy dużo czasu dla siebie. Odkrywam rzeczy, których w biegu codzienności nie zauważałam. A może ich nie było i pojawiły się dopiero teraz?
Z niedowierzaniem patrzę, jak Adaś potrafi zająć się, choćby przez chwilę, sam. 
Tak banalna sprawa, jak wzięcie prysznica przez mamę. Nie słyszę już co chwilę "mama!" "kiedy przyjdziesz?" "ile jeszcze?". Uczymy się słów "zaczekaj" i "teraz robię...później się pobawimy".

Nie bez obaw jeszcze zostawiam Adasia na chwilę w jego pokoju, choć właściwie, jak do tej pory, najlepszym z pomysłów zostawionego na parę sekund Adasia było wyszczotkowanie zadania domowego od pani logopedy. Poszłam tylko po farby do drugiego pokoju. Narysowany balonik miał być ozdobiony kolorowymi kropeczkami., ale zanim zdążyłam przynieść przybory malarskie, Adaś potraktował rysunek...szczoteczką do zębów...Musiałam narysować nowy balonik.

Wczoraj Adaś został na chwilę sam w pokoju. Cisza. Najczęściej zamiast ciszy słyszę co chwilę od nowa puszczaną muzyczkę z zabawki z czasów niemowlęcych. Nawet miłą dla ucha, ale przede wszystkim dającą ten spokój, że wiem, co Adaś robi w danej chwili. Tymczasem pięciolatek i cisza w pokoju oznaczają, że coś jest na rzeczy. Wybiegłam więc sprawdzić, co Adaś wymyślił.
Nic nie wymyślił. Był, biedaczek, tak zmęczony, że leżał w łóżku. Musi być naprawdę chory.
Dzisiaj natomiast usłyszałam:
-Mamo, wymyśliłem nową zabawę!
-Tak? Jaką?
-Wszedłem do szafy.
(???)
-Zmieściłem się. I nawet drzwi zamknąłem.
(...)
Nową zabawę Adaś nazwał  "szaffing". Ma chłopak fantazję.

Dzisiaj po obiedzie Adaś wstał od stołu i zajął się czymś. Było to, co prawda, zajęcie z zakresu ogólnych adasiowych zainteresowań, ale jednak. 
Poprosiłam męża, żeby spoglądał na Adasia, bo idę nastawić pranie. Po chwili przyszedł mąż i oznajmił:
-Adaś znalazł sobie zabawę.
W mojej głowie pojawiły się różne domysły. Zaczęłam szukać w tym stwierdzeniu drugiego dna. Zerknęłam na Adasia. Bawi się. Tak po prostu. 
Dopiero wtedy dotarła do mnie niezwykłość tego wydarzenia.

W kwestiach zdrowotnych, niestety, skończyło się na antybiotyku i to w dość końskiej dawce. Infekcja zaczęła się standardowym zapaleniem krtani i szybko zeszła na oskrzela. W święta dołączył ból ucha, a pani doktor na dyżurze wysłuchała jeszcze zmiany w płucach. Zaleciła leczenie objawowe i kontrolę za dwa dni. Jakby nie było poprawy, konieczny okaże się antybiotyk. Poprawy nie było, choć na szczęście się nie pogorszyło.
Ostatnio bardzo szybko u Adasia infekcje przechodzą na oskrzela. Może to przypadek, ale to już drugie zapalenie oskrzeli w tym roku. Za każdym razem zaczynające się z "takiego nic".
A jednak...jak na razie (i oby tak już zostało), jest spokojnie. Jest spokojnie, bo Adaś nie ma gorączki.  Jest trochę zmęczony, ale poza tym nic się nie dzieje. Jedynie skutków tej końskiej dawki antybiotyku trochę się obawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz