poniedziałek, 12 grudnia 2016

Fotografie - słów kilka

Obiecałam i najwyższy czas się z obietnicy wywiązać.
Niedawno opublikowałam kilka zdjęć Adasia. Wizualna forma przekazu ma swoje prawa i wręcz głupio byłoby pisać od razu "co autor miał na myśli", psując tym samym odbiorcom możliwość spojrzenia własnego, indywidualnego. Zapewne każdy, oglądając te zdjęcia, mógł zobaczyć w nich coś zupełnie innego i sądzę, że tak właśnie powinno być.
Obiecałam jednak, że napiszę, jaki był mój zamysł oraz dlaczego wybrałam akurat te zdjęcia.
Chciałam pokazać odrobinę z naszej codzienności. Wiele jest w tej naszej codzienności zwykłości absolutnej i nierzucającej się w oczy. Jest też tych kilka obrazków, które postronnego obserwatora mogą nieco dziwić.
Nie chciałam pokazywać chwil trudniejszych. Wszystko to są zajęcia, które Adaś lubi. Na tych zdjęciach Adaś jest szczęśliwy, na swój sposób. Nie uśmiecha się może, ale nauczyłam się już, że w tak skomplikowanych relacjach ze światem uśmiech nie musi oznaczać radości, a jego brak - smutku czy zafrasowania.
Chciałam pokazać chłopca, który uwielbia przesypywać żwirek na parkowych ścieżkach, bo każde ziarenko jest inne. To musi być absolutnie fascynujące, choć sama jeszcze nie do końca to rozumiem.
Chłopca, który uwielbia wirujące wiatraki i migające światełka, choć mi po pięciu sekundach kręci się od tego w głowie.
Chciałam pokazać zachwyt i pełnię skupienia nad przelewaniem wody, choć z boku patrząc jest to jedna z najbardziej monotonnych czynności, jakie można sobie wyobrazić. Dzisiaj już wiem, że woda za każdym razem jest inna. Adaś mi powiedział.
Radość z chwili ciszy. To chyba każdy rozumie, choć nie każdy potrzebuje do tego słuchawek.
Chciałam pokazać chłopca, który dźwięk gitary chłonie wzrokiem, przyglądając się drganiom struny. Nie zdziwię się wcale, jeśli za czas jakiś Adaś nauczy się wzrokowo rozróżniać dźwięki.
Wreszcie – chciałam pokazać chłopca, który zawsze chodzi bokiem ścieżki, parę kroków z tyłu, albo parę kroków z przodu, nigdy obok. Wyobraźcie sobie, że w tych chwilach jesteśmy w jak najlepszych relacjach, dużo lepszych niż wówczas, gdy Adaś musi iść obok, za rękę (bo czasem musi - wiadomo). Wiecie – taki wspólny spacer razem-osobno. Ludzie myślą, że dziecko dąsa się lub ucieka...a ono ma akurat tyle strefy komfortu, ile potrzebuje.

Cieszę się bardzo, że mogłam przeczytać, jak Wy te zdjęcia postrzegacie. Dla mnie to bardzo ciekawe doświadczenie - wiedzieć, jak inni  patrzą, z dystansu, na takiego chłopca, jak Adaś, w takich chwilach, ja te ujęte na zdjęciach. Tak, o to też mi chodziło...Dziękuję :)

Troszkę zaległości, nie tylko blogowych, mi narosło, przyznaję. Na swoje usprawiedliwienie napiszę, że Adaś wszedł właśnie w fazę nie-spania i od jakiegoś tygodnia chodzi spać najwcześniej o 22, a często i sporo później (owszem, nie śpi jeszcze, tatuś mu książeczki czyta).
Więc akurat w czasie, kiedy to konieczność wstawania o 7.00 wydaje się barbarzyństwem, gdyż jest jeszcze zupełnie ciemno o tej porze, i kiedy po powrocie do domu w równie ciemne zimowe wieczory najchętniej zaszyłoby się w łóżku z książką, Adaś postanowił nie spać.
Powinnam w sumie przywyknąć. Dość cyklicznie występują tygodnie względnie przyzwoitego chodzenia spać około 20.30, po kolacji, umyciu się i wysłuchaniu książeczki na dobranoc, przeplatane kolejnymi tygodniami wieczornej walki o spanie choćby synek był nie wiadomo jak zmęczony. Zbiega się to z nadmiernym pobudzeniem w dzień i znów mogłabym zachodzić w głowę gdzie tu przyczyna, a gdzie skutek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz