poniedziałek, 29 czerwca 2015

Podsumowanie roku przedszkolnego

Adaś zaczął właśnie wakacje. Jutro czeka go jeszcze wycieczka do wioski indiańskiej razem z grupą przedszkolną (sam chciał jechać!), a potem miesiąc wolnego.
Czas na podsumowanie roku przedszkolnego.
W skrócie mogę napisać - jest dobrze, a nawet bardzo dobrze.
W tym, co napiszę, jest może odrobina mojej mało obiektywnej oceny, ale...obiektywnie też nie jest źle.
Z czego wynika ten optymizm?...
Rok temu podejmowaliśmy decyzję o zmianie przedszkola. Nie była ona łatwa. Myślałam wtedy, że będziemy potrzebowali właśnie roku, aby przekonać się, czy była to dobra decyzja. Tymczasem wystarczyły zaledwie dwa miesiące...Już wtedy poziom funkcjonowania Adasia w nowym miejscu przerósł moje najśmielsze oczekiwania.
Co mogę napisać dzisiaj?
Adaś ma kolegów. Co najmniej trzej chłopcy, jeśli mijamy się gdzieś w przedszkolnej szatni, wołają do swoich rodziców "patrz! to Adaś, mój ulubiony kolega z grupy!"
Czym są wobec tego drobne niedociągnięcia Adasia w zakresie motoryki małej? (Choć nie oznacza to, że nie zamierzamy nad nimi pracować.)
Adaś nadal woli pracę w mniejszych grupach, ale to akurat wcale mnie nie dziwi. W takiej formie, jak obecnie, można to wręcz uznać za przejaw indywidualnych preferencji, niż oznakę jakiegoś problemu.
Czasami łatwo mi ulegać złudzeniu, że to wszystko "samo się" dzieje.
Tymczasem nic "samo się" nie dzieje. Ostatnio znów mieliśmy okazje się o tym przekonać.
Miesiąc temu nastał kolejny przedszkolny kryzys. Nie ma co ukrywać - kryzysy się zdarzają. Mniejsze, większe. W każdym razie tamten kryzys był wyjątkowo silny i wszystko zaczynało zmierzać w złym kierunku. Powoli poranki zaczęły wyglądać tak, jak rok temu - krzyk, płacz, wycofanie.
Jak z dnia na dzień było coraz gorzej, tak zaczęło być coraz lepiej. Po jakimś czasie, z lekkim niedowierzaniem, zorientowaliśmy się, że kryzys został zażegnany.
Wróciliśmy w przedszkolu do wcześniej podjętej rozmowy na ten temat. Okazało się, że pani Ania - pedagog specjalny - wprowadziła kilka drobnych zmian...i to zadziałało!

Wśród tych wszystkich pozytywów i generalnego "jest dobrze", dostaliśmy po głowie w rozmowie z logopedą. Tu zdecydowanie nie jest dobrze.
Odrabiałam z Adasiem zadania domowe, wykonywaliśmy zalecane ćwiczenia i zasadniczo uznawałam za sukces, że:
-Adaś w ogóle uczestniczy w zajęciach logopedycznych bez krzyku i płaczu oraz
-Adaś w domu (w ograniczonym zakresie czasowym, ale jednak) daje się nakłonić do ćwiczeń.
Tyle. Brak awersji i ćwiczenie w domu były dla mnie naprawdę osiągnięciem. Efekty okazały się jednak bardzo słabe. Mamy ćwiczyć, ćwiczyć i ćwiczyć. Tak sobie tylko myślę, żeby Adasia nie zniechęcić, skoro przynajmniej pod tym względem nie jest najgorzej.
Z drugiej strony, biorąc pod uwagę terapię logopedyczną, zawsze było ciężko. Pierwszy rok w Promyku Słońca - krzyk i płacz na samą myśl o zajęciach, nie mówiąc już o zadaniach domowych. Drugi rok w poprzednim przedszkolu - rozmowa z panią logopedą była równie gorzka i można by ją podsumować "nie udało nam się nic zdziałać". To czego ja się spodziewałam teraz?

Na kolejny rok przedszkolny patrzymy, niestety, z mniejszym optymizmem. Zapowiada się kilka zmian, które na pewno nie będą dla Adasia korzystne...

2 komentarze:

  1. Cześć, nie chciałabym się wtrącać, ale może Adaś potrzebuje czasu i żadne ćwiczenia nie pomogą, jeśli to nie jest jeszcze jego czas. Tak sobie myślę, patrząc na moją Anię. Mogliśmy na głowie stawać i wszystko jak w próżnię, teraz powoli coś się rusza. Wiele rzeczy staramy się przemycać w zabawie, wtedy Ania najszybciej łapie. Tylko nie miejcie do siebie wyrzutów. Jestem pewna, że w Adasiu jest potężny potencjał, który pewnego dnia wybuchnie całą swoją mocą. Pozdrawiam. Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Wcale nie odbieram takich rad jako "wtrącanie się" :) Podzielenie się swoim doświadczeniem przez innych rodziców jest dla mnie bardzo cenne.
      A w tej akurat sprawie sama mam podobne przemyślenia.

      Usuń