niedziela, 17 września 2017

Dwa tygodnie w szkole

Pierwszego dnia szkoły - to znaczy tego, kiedy były już lekcje - gdzieś około wieczora (bo tyle Adasiowi zwykle zajmuje przetworzenie informacji), Adaś podzielił się ze mną zdobytą w klasie wiedzą:
-Jeść - na przerwie, siku - na przerwie (no, chyba że ktoś bardzo musi), a picie to jest wyjątek.
Jak widać dzieci zostały zaznajomione z zasadami obowiązującymi w szkole, a dla Adasia to bardzo ważna sprawa, więc musiał powtórzyć sam sobie po kilka razy.
Poza tym podpytałam nieśmiało męża, gdzie jest drugie śniadanie, które przygotowałam dziecku do szkoły, a mąż powiedział - że PODOBNO zjedzone. Nie dowierzając wypytałam w sprzyjających okolicznościach samego Adasia. Potwierdził.
-A na której przerwie jadłeś śniadanie? - zapytałam.
-Na każdej - odparł Adaś.
I tutaj już sama nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć...
Pomimo zagadki ze śniadaniem jedzonym na każdej przerwie i w ilości niestandardowo dużej (obawiałam się nieco, że Adaś za bardzo się przejął regułą "jeść- na przerwie" i zrozumiał ją tak, że na przerwie TRZEBA jeść), nie było najgorzej, a nawet było całkiem dobrze.

Tym niemniej pierwsze dwa tygodnie szkoły minęły nam na emocjonalnej huśtawce. Raz wydawało mi się, że jest jakaś szansa, iż w sprawach szkolnych jakoś się poukłada, dostrzegałam nawet światełko w tunelu, a zaraz później widziałam tylko wielką czarną dziurę i czułam, że to się nie może udać.
Z zebrania klasowego, jak pisałam ostatnio, wyszłam pełna nadziei. Za to dwa dni później tata Adasia usłyszał, że w innej miejscowości jest świetna szkoła dla dzieci takich jak Adaś i że może byśmy tam spróbowali. Szkoła świetna, sama czytałam (pozdrowienia dla Magdaleny), rzecz jednak w tym, że jest to szkoła specjalna oddalona od naszego miejsca zamieszkania o ponad 30 km. Nie przyjęła Adasia szkoła integracyjna w tym samym powiecie, choć w innej gminie, to szkoła specjalna w innym powiecie na pewno go nie przyjmie, kiedy w orzeczeniu Adaś takich wskazań nie ma. Poczułam się...dziwnie, mówiąc oględnie.
Pierwszy tydzień szkoły zakończyliśmy z przytupem. Przyszłam po Adasia do szkoły. Zanim zdążyłam znaleźć właściwą świetlicę - a u nas w szkole to nie jest takie łatwe, świetlica może być dosłownie wszędzie: są trzy wyposażone i przystosowane sale, ale pozostałe dzieci trafiają do sal lekcyjnych, które akurat są wolne, każdego dnia inaczej; w każdym razie zanim trafiłam pod właściwe drzwi, usłyszałam za plecami Adasia. Pośrodku zupełnie pustego korytarza. Adaś machał mi radośnie "o, cześć mama!" Szedł do toalety. A potem nie za bardzo potrafił mi powiedzieć, skąd wyszedł...Razem chodziliśmy więc po szkole i szukaliśmy właściwych drzwi. Zasięgnęłam języka i podobno to jest normalna praktyka - no bo dziecko do tej toalety jakoś musi pójść, a opiekun musi pilnować w tym czasie innych dzieci, ale...no dla mnie nie jest. Nie jest odpowiedzialne wypuszczanie dziecka, które nie zna szkoły, na pusty korytarz, naprzeciwko wejścia do szkoły...Ciarki mnie przeszły, dobrze że akurat się zjawiłam. Takie to było zakończenie pierwszego tygodnia w szkole.
Drugi tydzień zaczął się optymistycznie, bo coś w temacie zajęć rewalidacyjnych ruszyło. W zeszycie do korespondencji otrzymałam informację o godzinie zajęć EEG biofeedback. Przypomniałam sobie jednak, że w przedszkolu podkreślana była konieczność dostarczenia zaświadczenia od lekarza neurologa o braku przeciwwskazań do podjęcia terapii. Zresztą w sumie wolałabym wiedzieć, dlaczego akurat EEG biofeedback i jakie korzyści miałby z tego mieć Adaś - w orzeczeniu takiej terapii nie ma wpisanej; ani słowa, jest terapia logopedyczna, psychologiczna, integracja sensoryczna, TUS, muzykoterapia...Po upewnieniu się, że dobrze mi się wydaje, napisałam stosowny e-mail do szkoły. Następnego dnia telefon od osoby mającej prowadzić terapię. Porozmawiałyśmy, zostałam wypytana o kilka spraw i stanęło na tym, że faktycznie - zaświadczenie lekarskie jest konieczne, drobne niedopatrzenie, że zabrakło tej informacji wcześniej, a utraty przytomności u dziecka mogą być przeciwwskazaniem. Całkiem pozytywnie nastawiona - po rzeczowej rozmowie i, jak mi się wydawało, omówieniu tematu - wróciłam do domu a tam...ankieta dotycząca dziecka i oświadczenie do podpisania, że wyrażam zgodę na EEG biofeedback. I znów nie za bardzo wiedziałam, jak ja to mam rozumieć, bo jedyne wytłumaczenie, jakie znajduję, to że dziecko ma terapię i tak mieć, a odpowiedzialność za jej wprowadzenie mam wziąć ja. Wdech - wydech i do przodu. Zobaczymy. Na razie jestem pełna nadziei, że wrzesień to taki miesiąc na ułożenie wszystkiego, potem będzie z górki.

Jeśli o Adasia chodzi - pierwszy tydzień był jeszcze jako taki, ale z dnia na dzień jest gorzej. Coraz trudniej mu kontrolować emocje, coraz większe napięcie widać, coraz bardziej widać problemy z przetwarzaniem bodźców sensorycznych.
Adaś krzyczy - non stop krzyczy. Myślę, że krzyczy, żeby zagłuszyć myśli.
Równia pochyła, z dnia na dzień lecimy w dół.
W ten weekend doszliśmy już do tego etapu, że Adaś najchętniej zaszyłby się w domu.
"Nie chcę do miasta. Tam jest dużo ludzi. Jest hałas. U nas jest pusto."
Czy damy radę? Tego, szczerze, nie wiem.

Poniżej kilka zdjęć z naszych małych odskoczni od szkolnych stresów.
Pyszne lody i kontemplacja sztuki ozdabiającej ścianę w lodziarni. "Upięknianie" domu pocztówkami z wakacji - inspirowane właśnie wystrojem lodziarni. Zabawa wiatraczkami z wrocławskiego festiwalu nauki.

2 komentarze:

  1. Jednak bym zrezygnowała z tej szkoły, ewidentnie miejsce Adasiowi nie sprzyja. Mój Adaś jest dzieckiem bez zaburzeń a i tak w szkole społecznie radzi sobie jako-tako, bo szkoła przepełniona, masówka, nikt nie liczy się z uczniem, liczy się tylko realizacja podstawy programowej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteśmy bardzo blisko podjęcia takiej właśnie decyzji.
      Przemyślenia na temat edukacji zresztą mam podobne, o czym chyba nawet wspominałam już kiedyś. Dzieci z autyzmem potrzebują nieco więcej wsparcia w klasie, ale szkoły-molochy nie sprzyjają nie tylko takim dzieciom, ale dzieciom w ogóle, a nauczyciele - choćby i mieli najlepsze chęci, nie mają zwyczajnie możliwości poświęcić każdemu uczniowi odpowiedniej ilości czasu i uwagi. Smutna chwilami ta szkolna rzeczywistość :(
      Powodzenia na szkolnej drodze! Mogę zapytać czy pierwsza klasa czy już kolejne?

      Usuń