O absolutnie magicznych Jasełkach, pieczeniu muffinów, ubieraniu choinki oraz o naszej wyczekiwanej "normalności".
W ubiegły piątek Adaś miał w przedszkolu Jasełka. Nie były to pierwsze Jasełka Adasia, ale pierwsze, w których dostał indywidualną rolę. Razem z kolegą byli pastuszkami. Każdy z nich miał do wygłoszenia po jednym zdaniu, a potem kilka słów wspólnie.
Byłam przekonana, że Adaś sobie poradzi. Poradził sobie rewelacyjnie.
Niesamowita była cała oprawa tych Jasełek. Zaświecone lampki na choinkach, lekko przyciemnione światło na "widowni" składającej się z rodziców. Dzieci śpiewały kolędy. Byłam pod wrażeniem, ilu pięknych kolęd się nauczyli.
Mniej było ambitnie niż w zeszłym roku. Za to dużo więcej "od dzieci". Program był dostosowany do ich możliwości i ja bardzo cenię takie podejście. Widziałam, jakie to dla dzieci było przeżycie.
Adaś - pastuszek |
Byłam przekonana, że na scenie Adaś poradzi sobie świetnie. Zastanawiałam się, jak to będzie później.
Po Jasełkach był poczęstunek dla rodziców. Siłą rzeczy trochę zamieszania. Żeby nazwać rzecz po imieniu - obawiałam się, że trzeba się będzie ewakuować w trybie przyspieszonym.
Skądże! Dzieci przysiadły się do rodziców i ze smakiem zajadały pierniczki. Adaś pierniczka nie odpuści, rzecz jasna. Kiedy zjadł, zaproponowaliśmy mu, żeby poszedł się pobawić z kolegami. Poszedł!
Nigdy, przenigdy, nie widziałam Adasia w takiej akcji! Szalał równo, biegał po sali tak, że aż się zastanawiałam, czy aby nie za bardzo się rozbrykał. Kiedy podzieliłam się tą uwagą z wychowawczynią Adasia, zaczęła się śmiać, że przecież dziecko musi się wyszaleć. No, musi, ale ja nie przywykłam jeszcze. Do tej pory Adaś nie musiał...
Przedszkole opuszczaliśmy niemal ostatni, razem z dwójką najlepszych kolegów Adasia.
Niesamowite to było, naprawdę. Niesamowite było też to, że chyba po raz pierwszy byliśmy "w tle" i w zabawę Adasia nie musieliśmy się wtrącać. To było coś zupełnie nowego widzieć jak Adaś z przyjemnością bawi się z innymi dziećmi i jak...potrafi się bawić!
W sobotę piekliśmy muffiny. Bardziej świąteczne byłyby pierniczki, ale muffiny były z okazji wizyty u znajomych. Polubił Adaś to zajęcie. Co zaskakujące, wizyty u znajomych (w każdym razie tych jednych) Adaś też polubił.
Pełna radość. Zabieramy się do pracy. |
Drobna pomoc ze strony mamy. |
Nakładanie ciasta. To jest najlepsze. Miksowania Adaś nie lubi. Wychodzi wtedy do innego pomieszczenia. Muszę potem po niego iść i zapewnić, że już wszystko zostało zmiksowane. |
A taki uśmiech pojawił się na twarzy Adasia, kiedy mu pozwoliłam zjeść resztkę nie wykorzystanego do babeczek budyniu. |
W niedzielę ubraliśmy choinkę. Obawiałam się trochę, jak Adaś zaakceptuje taką zmianę w wystroju pokoju dziennego, ale przyjął ją nie tylko ze spokojem, a nawet z radością. Bo u nas, tak się składa, to Mikołaj przynosi choinkę. Taka nasza tradycja. Nie wyniesiona z domów rodzinnych mojego czy taty Adasia. Nasza, zupełnie nowa.
Choinka ubrana |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz